Broniąc spokoju ludzi z Kaszczorka, włożyliśmy kij w mrowisko - poruszyliśmy cały paralotniarski świat

Przed tygodniem opisaliśmy problemy mieszkańców Kaszczorka, którzy poskarżyli się na paralotniarzy latających bardzo nisko nad ich domami. Cytowaliśmy wówczas działaczy Aeroklubu Pomorskiego, którzy sugerowali, że nie wszyscy paralotniarze mają odpowiednie zezwolenia oraz obowiązkowe ubezpieczenie. Publikacja wywołała prawdziwą burzę.
[break]

- Żeby latać na paralotni, trzeba mieć świadectwo kwalifikacji pilota paralotni oraz OC. Jeśli latamy z terenów przygodnych, to potrzebna jest zgoda ich właściciela. Zgoda administratora bądź zarządcy wymagana jest wtedy, gdy korzystamy z boisk czy parków - mówi Łukasz Borkowski, paralotniarz z Chełmży i autor tematycznego bloga.

Inni tłumaczą nam, że loty nad Kaszczorkiem stały się modne po tym, jak dla paralotniarzy zamknięto Aero-
klub Pomorski. Wskutek trwającego od dawna konfliktu nie mogą oni startować z lotniska.

- Paralotniarze to pasjonaci, ludzie z gruntu kulturalni. Na pewno nie robią tak, by komuś celowo przeszkadzać czy zaglądać mu do ogródka - usłyszeliśmy od innego przedstawiciela tego środowiska. - Cóż, ale i wśród nas zdarzają się czarne owce, ludzie, którzy latają po piwku albo bardzo ryzykownie.

- Zrobiła się moda na latanie slalomowe, naśladowanie najlepszych, którzy dla Torunia zdobywają medale. Niestety, nie zawsze robią to ludzie odpowiedzialni. Chcąc się dowartościować i poczuć adrenalinę, latają między drzewami i po krzakach, ryzykując własne i cudze życie - tłumaczy kolejny paralotniarz.

Loty paralotniami reguluje prawo lotnicze z 2002 roku oraz starsze o 11 lat rozporządzenie ministra transportu. Wyłączając starty i lądowania, paralotniarze nie mogą zakłócać spokoju ludziom na ziemi.

Wkrótce na naszych łamach opublikujemy polemikę Grupy Falco, której członkowie wykonują loty m.in. nad Kaszczorkiem. To jedni z najbardziej utytułowanych paralotniarzy w kraju.