Dzisiaj w magazynie "Nowości"! Polecamy!
Obyś przegrał, zdrajco! Z Torunia do Bydgoszczy i na odwrót żużlowcy bali się przenosić
Kiedy zawodnik z plastronem obcego klubu wychodził do prezentacji na „swoim” byłym stadionie, publiczność przeraźliwie gwizdała i skandowała „Zdrajca! Zdrajca!”. Zmiany klubu w czasach PRL-u były przez kibiców traktowane jak przestępstwo.
Ówczesna filozofia nie tylko sportu, ale i życia wierność jednej drużynie przez całą karierę zawodniczą stawiała za wzór - jako najwyższą cnotę sportowca. Oczywiście, nawet w PRL-u takie bariery w rozmaity, z reguły nieczysty sposób, omijano.
Jeszcze w latach trzydziestych, czasach „dirt-tracku”, poprzedzającego „prawdziwy” żużel, doszło do bydgosko-toruńskiej kłótni. Kiedy w 1931 roku bydgoszczanie pojechali do Torunia na towarzyskie „zawody przyjaźni” i je wygrali, upokorzeni torunianie schowali należne triumfatorom nagrody i puchary i ich nie wręczyli zwycięskim gościom. To tak bydgoszczan rozeźliło, że publicznie przyrzekli, że ich noga w mieście Kopernika nigdy więcej nie postanie. I słowa dotrzymali. Do 1939 roku...
Kup e-wydanie "Nowości": TUTAJ
Na zdjęciu: Jeden z najlepszych polskich żużlowców lat 50. ub. wieku - Zbigniew Raniszewski z Torunia startował w lidze jako bydgoszczanin