Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

EURO podwójnym sukcesem

Piotr Bednarczyk
O mistrzostwach Starego Kontynentu rozmawiamy z wicemarszałkiem sejmu Jerzym Wenderlichem

O mistrzostwach Starego Kontynentu rozmawiamy z wicemarszałkiem sejmu Jerzym Wenderlichem

<!** Image 3 align=none alt="Image 192130" sub="Jerzy Wenderlich wręczył w Kijowie szefowi FIFA Seppowi Blatterowi pamiątkowe pudełko do wizytówek. Pierwszy z lewej - prezydent UEFA Michel Platini, pierwszy z prawej - prezes PZPN Grzegorz Lato [Fot.: archiwum]">Oglądał Pan finał Euro na stadionie w Kijowie. Jakie wrażenia?

Z całą pewnością wielkie, bo było to zwieńczenie jednej z największych imprez na świecie. Stadion w Kijowie jest trochę inny od naszego Stadionu Narodowego. Może z niepotrzebnym poczuciem malutkiej wyższości powiem, że nasz jest ciut lepszy. Przede wszystkim dlatego, że z każdego miejsca na trybunach widoczność jest znakomita. W Kijowie pod tym względem jest nieco gorzej. Ale za to takiej meksykańskiej fali, jak na ukraińskim obiekcie, nie przeżyłem nigdzie indziej za granicą.<!** reklama>

Wcześniej obejrzał Pan mecz otwarcia na Stadionie Narodowym. Czy była różnica choćby w atmosferze na trybunach?

Tak. Przy okazji meczu Polska - Grecja rozmawiano o szansach poszczególnych zespołów, dywagowano, jak będzie dalej przebiegał ten turniej, analizowano, kto wpadnie na kogo w dalszych rundach. Finał był czarno - białym rozstrzygnięciem - albo Hiszpanie, albo Włosi. Tu już nikt nie kalkulował. Różnica była też w atmosferze, dosłownie rzecz ujmując.

UEFA zadecydowała, że na pierwszy mecz trzeba zamknąć dach nad Stadionem Narodowym. I mieliśmy potem saunę. Grecy lepiej znieśli te warunki, naszym piłkarzom starczyło sił na 45 minut. Z kolei w finale nie było dachu, wiał lekki wiaterek i oglądało się go całkiem przyjemnie. Zresztą dodam, że byłem również na innym meczu na Stadionie Narodowym, gdy dach był rozsunięty, i też oglądało się spotkanie bardzo przyjemnie.

Był Pan świadkiem fety hiszpańskich kibiców po finale?

Co ciekawe - nie było takiej dzikiej radości, takiego „piłkofanatyzmu”, jak przed finałem. W dniu meczu odwiedziłem Bykownię, by złożyć kwiaty w miejscu kaźni, gdzie leży dwa tysiące Polaków zamordowanych przez NKWD. Nawiasem mówiąc, prace prowadzi tam zacny profesor UMK Andrzej Kola. Gdy wróciłem do Kijowa, na głównej ulicy widziałem wielu Hiszpanów. Włochów nie było widać. W każdym razie Hiszpanie z dziką radością dopingowali swój zespół. A po meczu? Było o wiele spokojniej. Być może dlatego, że spotkanie nie miało swojej dramaturgii, rozstrzygnęło się już na początku drugiej połowy.

Jak Włosi przyjęli wysoką porażkę?

Płaczących Włochów widziałem po zakończonym rzutami karnymi meczu z Anglią. Ale wtedy płakali ze szczęścia. Na finale nie było ich za dużo. Widziałem na ich twarzach cierpienie, wydawali się pogodzeni z losem. Niestety dla nich, wynik był oczywisty już od tego momentu, w którym zaczęli grać w dziesiątkę. Rozmawiałem z jednym z włoskich polityków, który stwierdził, że wolałby, aby jego zespół zdobył brązowy medal po porażce w karnych w półfinale z Niemcami, niż srebrny, przy takim kompromitującym wyniku w finale.

Co mówili zagraniczni goście o organizacji turnieju?

Dwukrotnie rozmawiałem z szefem FIFA Seppem Blatterem - raz przy okazji półfinału Niemcy - Włochy w Warszawie, a potem w Kijowie, przed finałem. Chwalił gościnność Polaków, wspaniałą organizację. Szwajcar chodził wciąż uśmiechnięty, poklepywał familiarnie po plecach i chwalił. Krótko mówiąc - był to w jego wykonaniu festiwal pięknych przymiotników. Tak samo prezydent UEFA Michel Platini był pod wrażeniem. To Euro było naszym sukcesem, tak organizacyjnie, jak i sportowo. W końcu Polska jest gdzieś na 60-ym miejscu w rankingu FIFA, a prowadziła wyrównane boje z 13. Rosją, 15. Grecją czy 27. Czechami.

Zachodni politycy nawoływali do bojkotu ukraińskiej części turnieju, z różnym zresztą skutkiem. Jakie znane postacie zdecydowały się przyjechać na finał do Kijowa?

Podobnie było przed igrzyskami w Pekinie, też nawoływano do bojkotu, a potem i tak sporo osób wybrało się do Chin. W starożytnych czasach w trakcie igrzysk zawieszano wszelkie działania wojenne i tak powinno być zawsze. Wiktor Janukowycz dość sprytnie zaprosił na finał Aleksandra Łukaszenkę (był ze swoim synem Kolą), by to białoruski prezydent pełnił rolę szwarccharakteru i odwrócił uwagę od przywódcy Ukrainy.

Ale Łukaszenkę potem na stadionie posadził gdzieś z boku. Rozmawiałem z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim, który odwiedził Julię Tymoszenkę w szpitalu. Obrazowo powiedział, że jeśli Tymoszenko dłużej będzie przetrzymywana w więzieniu, to jej charyzma urośnie do poziomu Nelsona Mandeli. A jeśli chodzi o to, kto był na finale, to mieliśmy bogatą paletę przedstawicieli państw, w których demokracja jest mocno rozwinięta.

Widziałem premiera Hiszpanii Mariano Rajoy’a, następcę tronu tego kraju - księcia Filipa, prezydenta Włoch Giorgio Napolitano, premiera Italii Mario Montiego, Polskę reprezentowali prezydenci Bronisław Komorowski, Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski. Widziałem też prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego. Siedział obok Łukaszenki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska