Według sądu, kara więzienia byłaby lepiej odebrana przez opinię publiczną, ale mogłaby negatywnie wpłynąć na socjalizację niekaranego dotąd młodego mężczyzny.
<!** Image 2 align=none alt="Image 193094" sub="Nowoczesny samochód miał być nagrodą za dobre wyniki w nauce. Stał się przyczyną tragedii dwóch rodzin [Fot.: Grzegorz Olkowski]">20-letni Paweł S. dostał wyrok w zawieszeniu. Teraz jest zobowiązany do zapłaty 80 tysięcy złotych zadośćuczynienia rodzinie Marka Wakarecego, a także 5 tysięcy złotych odszkodowania dla innego poszkodowanego w wypadku. Mężczyzna musi również zapłacić tysiąc złotych grzywny. Ponadto 20-letniemu kierowcy nie wolno prowadzić samochodu przez najbliższe 10 lat. - To będzie dla niego realna kara - mówiła sędzia podczas rozprawy.<!** reklama>
Do wypadku doszło 7 listopada 2011 roku. Wtedy to 19-letni chłopak jadący z dużą prędkością nissanem juke uderzył w opla astrę, którym jechał m.in. wicemarszałek Edward Hartwich. W wypadku zginął Marek Wakarecy, współtwórca Toruńskiej Orkiestry Symfonicznej.
W miniony wtorek odbyła się rozprawa w tej sprawie. Do końca nie wiadomo było, czy obie strony osiągną kompromis. Koronnym argumentem był fakt, iż młody kierowca zdawał sobie sprawę z ograniczenia prędkości do 70 kilometrów na godzinę, a mimo to jechał z ponad dwukrotną prędkością! Na Szosie Bydgoskiej rozpędził bowiem auto do 150 kilometrów. Nie był doświadczonym kierowcą - prawo jazdy uzyskał zaledwie na trzy miesiące przed wypadkiem. Samochód miał być nagrodą za dobre wyniki w nauce. Stał się jednak narzędziem tragedii dwóch rodzin, co nie uszło uwadze oskarżyciela. - Panu się ulica pomyliła z torem wyścigowym - mówił do oskarżonego.
Wdowa po Marku Wakarecym mimo wszystko zgodziła się jednak na rezygnację z kary więzienia. - Myślę, że i tak ma dużo do przemyślenia, chociaż zapewne nie zdaje sobie sprawy z tego, kogo pozbawił życia - mówiła.
Sprawca wypadku po raz pierwszy opowiedział o przebiegu tamtego feralnego wypadku. Jak tłumaczył, chciał pokazać kolegom ze studiów „trochę Torunia” - między innymi Port Drzewny i Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej ojca Rydzyka. Między zajęciami na UMK wraz z kolegami postanowił pojechać coś zjeść, a także pozwiedzać Toruń. Zaprzeczył jednak, by chciał się w ten sposób popisać przed kolegami. Sąd nie dał wiary tym wyjaśnieniom. Opierając się na zeznaniach świadków zdarzenia, sędzia uznała, że kierowca musiał być świadomy prędkości, z jaką jedzie. Wiedzieli o niej również pasażerowie, którzy prosili 20-latka, żeby zwolnił, a jeden schował się nawet za siedzenie.
Brawura i późniejsza tragedia odbiła się jednak także na psychice młodego kierowcy. Tuż po wypadku zawiesił studia, miał także myśli samobójcze. O tragedii dwóch rodzin mówił również prokurator. Sprawca wypadku wyraził skruchę za to, co się stało. - Chciałbym cofnąć czas, ale nie mogę. To, co zrobiłem, zostanie ze mną już na zawsze - mówił Paweł S.
Za tego typu przestępstwo grozi do 8 lat pozbawienia wolności. Młody kierowca dostał dwa lata w zawieszeniu na pięć lat.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?