Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były rektor UMK przyznaje, że miał kontakty z SB i MO. Ale to nie była współpraca - mówi

Małgorzata Oberlan
W piątek, 10 marca,  prof. Jan Kopcewicz  zeznawał przed Sądem Okręgowym w Toruniu. Proces przyciągnął media.
W piątek, 10 marca, prof. Jan Kopcewicz zeznawał przed Sądem Okręgowym w Toruniu. Proces przyciągnął media. Grzegorz Olkowski
IPN zarzuca naukowcowi współpracę z bezpieką. Dowodami mają być m.in. raporty milicjanta Grzegorza F. - Gdyby miał więcej fantazji, to mianowałby mnie nie TW, tylko księciem Walii - drwi były rektor UMK.

Prof. Jan Kopcewicz był rektorem UMK w Toruniu w latach 1982--1984, 1987-1990 oraz 1999-2005. W toruńskim środowisku akademickim kojarzony jest jako ten, który przeprowadził uczelnię przez trudne lata 80., uratował autonomię uniwersytetu i pomagał represjonowanym pracownikom i studentom. Tydzień temu, z wniosku Biura Lustracyjnego Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku, ruszył w Toruniu proces lustracyjny 77-letniego naukowca. To wstrząs nie tylko dla niego samego, ale i dla środowiska.

Amerykański sen biologa

Zarzuty IPN dotyczą współpracy z bezpieką. Szczegółów media jednak jeszcze nie poznały. Emilia Kępińska, prokurator IPN, odmówiła informacji „na tym etapie postępowania”. O zarzutach nie może mówić też Justyna Kujaczyńska-Gaj-damowicz, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Toruniu, bo jest sędzią referentem w tej sprawie. Wnioskować można zatem z zeznań, złożonych przez prof. Jana Kopcewicza w sądzie, i zadawanych mu na sali pytań. Zanim do głosu dopuszczeni zostaną świadkowie - byli funkcjonariusze MO i SB (a ma to nastąpić 19 i 20 kwietnia), panem narracji pozostaje były rektor UMK.

Dwugodzinne zeznania w sądzie zaczął od powrotu do lat 70. Biolog, specjalizujący się w fizjologii i biochemii roślin, doktoryzował się w 1968 r., a habilitację zrobił cztery lata później. W 1973 r. pierwszy raz wyjechał naukowo do USA. Miał tam rodzinę - siostra jego ojca żyła w New Yersey.

- Czterokrotnie wyjeżdżałem naukowo do Stanów Zjednoczonych. Prócz tego wyjeżdżałem na konferencje: do Szwajcarii, Czechosłowacji, ZSRR, Włoch, Jugosławii. Nie miałem żadnych trudności z uzyskaniem paszportu. Przedtem jednak na pewno rozmawiałem z funkcjonariuszem SB. To były rutynowe rozmowy. Podobnie jak te po powrocie, kiedy pytano o realia pracy i życia. Nigdy jednak nie usłyszałem propozycji współpracy - mówi prof. Jan Kopcewicz.

Czytaj na następnej stronie>>
Nigdy też, jak podkreśla, nie spotykał się w Toruniu czy Poznaniu z przedstawicielami amerykańskiego konsula, a takie dane mają znajdować się w raportach. Wyjazdy do USA z pewnością pomogły mu w karierze naukowej, ale nie tylko.

- To były czasy, kiedy przez rok w USA można było odłożyć tyle dolarów, by kupić w Polsce mieszkanie - przypomina.

30 sierpnia 1982 r. - mianowany TW

Drugi, znacznie obfitszy dla naukowca w kontakty z bezpieką okres to lata 80. Prof. Kopcewicz w 1981 r. został wybrany prorektorem ds. nauki UMK i pierwszym zastępcą rektora Stanisława Dębickiego. - Mieliśmy tylko 3 miesiące czasu na normalne działanie. 13 grudnia wprowadzono stan wojenny i zaczęła się gehenna na uczelni: internowanie pracowników, prześladowanie studentów - wspomina naukowiec.

Wtedy też Wojewódzki Komitet Obrony, w skład którego wchodziła m.in. wierchuszka ówczesnej milicji w regionie, postawił tezę, że „na uczelni należy wprowadzić porządek”. Jak relacjonuje prof. Kopcewicz, to WKO zmusiło ministra nauki i szkolnictwa wyższego do odwołania władz UMK. Minister Benon Miśkiewicz odwołał wszystkich, oprócz prof. Kopcewicza, więc ten sam złożył rezygnację. Uległ jednak prośbie resortu i został p.o. rektora.

Pamiętnym było spotkanie w sierpniu 1982 r., kiedy wiceminister nauki rozmawiał z wojewodą toruńskim i I sekretarzem KW PZPR. Poproszono Kopcewicza. - Wiceminister oświadczył, byśmy wyselekcjonowali kandydata na rektora z UMK, bo inaczej „zostanie przywieziony”. Dodał też coś szokującego. Mianowicie, że w ministerstwie pojawił się projekt stworzenia nowego uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Szczecinie, z oddziałem zamiejscowym w Toruniu - relacjonuje naukowiec.

W takich okolicznościach, ratując autonomię UMK, prof. Jan Kopcewicz został rektorem. Mianowano go 18 sierpnia 1982 roku, a jak wynikać ma z akt bezpieki - już 30 sierpnia tego roku zarejestrowano jako TW Biolog. - Cóż ja takiego zrobiłem przez te 12 dni? Czym się tak zasłużyłem? - pyta profesor. - Sądzę, że wtedy właśnie zapadła decyzja, by zbierać na mnie haki. Chodziło o insynuacje w dwóch kierunkach: bycia współpracownikiem SB (by mnie skompromitować przed społeczeństwem) i bycia na usługach amerykańskiego wywiadu (by w razie czego móc stawiać zarzuty).

Jako rektor w tamtym czasie był narażony na ciągłe spotkania z SB. Protesty i strajki na terenie akademickim sprawiały, że SB-cy chcieli oficjalnie wkraczać do budynków.

- Szefowie MO i SB pisali na mnie skargi do ministerstwa. Ciągle musiałem się tłumaczyć na posiedzeniach WKO. Kierowano przeciwko mnie oskarżenia do prokuratury toruńskiej, gdzie wielokrotnie rozmawiałem z prokuratorem rejonowym. Najczęściej - o przywróceniu na studia zatrzymanych studentów - relacjonuje prof. Jan Kopcewicz.

Zybertowicz agitował w autobusie

Uniwersytet w latach 80. regularnie nawiedzali „opiekunowie” z bezpieki. Były rektor zapamiętał szczególnie jednego - mierzącego ok. 190 cm wzrostu funkcjonariusza, przedstawiającego się jako Leszkiewicz lub Leśkiewicz. Grzegorza F., autora raportów, który rzekomo miał spędzać w jego rektorskim biurze nawet 3 godziny, nie kojarzy. Nie wyklucza jednak, że taki funkcjonariusz, pod zmienionym nazwiskiem, mógł próbować do niego podchodzić.

Czytaj na następnej stronie>>
- Lata 80. to czas, gdy wiele osób było internowanych lub zatrzymanych. Pomagałem - ciągnie były rektor. - Regularnie wyciągałem Andrzeja Zybertowicza (dziś profesora), który potrafił agitować w komunikacji miejskiej i z autobusu trafiać do aresztu. Jeździłem do studentów w Zakładzie Karnym w Potulicach i studentek w ZK w Fordonie. Woziłem książki, rozmawiałem, informowałem, na jakim etapie jestem, by ich wyciągnąć.

Rozmowy z szefami MO czy SB jako rektor zawsze prowadził w czyjejś obecności, bo wiedział, że lepiej mieć świadków. Jak twierdzi, nigdy nawet nie usłyszał propozycji współpracy. Czterokrotnie w życiu składał też (tej samej treści) oświadczenia lustracyjne. Dziś jest w szoku, że IPN zarzuca mu kłamstwo lustracyjne w ostatnim oświadczeniu, złożonym w 2008 roku.

- Nie sądziłem, że wszystkie te kontakty z funkcjonariuszami SB i MO (także te dotyczące wyciągania studentów z więzień w czasie stanu wojennego) mieszczą się w definicji „współpracy”. Nadal zresztą z taką definicją, prezentowaną przez prokuratora IPN, się nie zgadzam - tymi słowami prof. Jan Kopcewicz zakończył dwie godziny swoich zeznań w sądzie.

Milicjant od pieśni patriotycznej

Kim są świadkowie, których zeznania mają obciążyć prof. Kopcewicza? Głównym jest Grzegorz F., mający 67 lat emerytowany milicjant, mieszkający w gm. Obrowo pod Toruniem. Jak wynika z oficjalnych, gminnych relacji, to szlachetny społecznik. Angażuje się w pomoc niepełnosprawnym, aktywizację seniorów i organizację przeglądów pieśni patriotycznych. W latach 80. był kierownikiem sekcji II Komendy Wojewódzkiej MO w Toruniu (kontrwywiad).

- Nie mogę się z panią spotkać, bo jestem rekonwalescentem. Nie wiem też, czy w kwietniu dotrę do sądu. Cierpię na ciężką postać cukrzycy - mówi.

Kolejni świadkowie, wezwani przez sąd na 20 kwietnia, to byli funkcjonariusze KW MO i WUSW w Toruniu.

Wątek Akademii Medycznej

Prof. Jan Kopcewicz od wielu lat nie pracuje naukowo i nie pełni funkcji. Długo był też nieobecny w przestrzeni medialnej. Pojawił się w 2016 r., wywołany do tablicy przez dziennikarzy i pytany o okoliczności fuzji Akademii Medycznej w Bydgoszczy z UMK. Przypomniał, że to AM sama wnosiła o takie rozwiązanie i że w 2004 r. była „małą i słabą uczelnią”. Te słowa wywołały burzę w Bydgoszczy.

***
Prof. Andrzej Tretyn, obecny rektor UMK, murem stanął za prof. Janem Kopcewiczem. W wydanym oświadczeniu podkreślił jego wielokrotne, osobiste interwencje w latach 80., mające na celu pomoc represjonowanym. Zaoferował też byłemu rektorowi „wsparcie i wszelką możliwą pomoc”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Były rektor UMK przyznaje, że miał kontakty z SB i MO. Ale to nie była współpraca - mówi - Express Bydgoski

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska