Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rajmund Czechowski nie ustaje w kolekcjonowaniu kilometrów

Grzegorz Kończewski
Grzegorz Kończewski
Od 16 lat Rajmund  Czechowski prowadzi wędrowców z PTTK w najatrakcyjniejsze zakątki województwa (na zdjęciu: na szlaku do Chełmna).
Od 16 lat Rajmund Czechowski prowadzi wędrowców z PTTK w najatrakcyjniejsze zakątki województwa (na zdjęciu: na szlaku do Chełmna). Maciej Józefiak
Choć zmaga się z poważnymi chorobami i na liczniku ma już dobrych kilkadziesiąt tysięcy kilometrów, nie zamierza odpuszczać. 73-letni Rajmund Czechowski, zapalony sportowiec i turysta, od ruchu jest uzależniony dokładnie tak, jak alkoholik od wódki.

Nigdy nie mógł usiedzieć w miejscu, zawsze nosiło go niemiłosiernie. Doskonale pamięta swoją pierwszą spontaniczną wyprawę, która dała mu wiele radości, jednocześnie przyprawiając rodziców o potężny ból głowy. A miał to być po prostu wyjazd na basen do Chełmży, bo na początku lat 50. ubiegłego wieku krytej pływalni w Toruniu jeszcze nie było. Tyle że liczący wówczas ok. 10 lat Rajmund Czechowski spóźnił się na autobus, którym na trening jechała grupa zawodników Pomorzanina. I zamiast pobiec do domu po pieniądze na bilet i pojechać pociągiem, zdecydował, że do Chełmży pójdzie pieszo, wzdłuż torów kolejowych.

- Na dodatek na rozjeździe poszedłem w niewłaściwą stronę, o czym przekonałem się dopiero w Papowie Toruńskim - wspomina. - Musiałem więc jeszcze nadrobić drogi. Oczywiście po dotarciu na basen okazało się, że zajęcia pływaków z Pomorzanina już dawno się skończyły. Nie miałem pieniędzy, więc do domu musiałem wracać pieszo. Łącznie zrobiłem jakieś 50 kilometrów. Rodzice byli roztrzęsieni.

Rajmund wyjechał z domu i nie wrócił...

Później wcale nie było lepiej. Równie spontaniczne było wejście z dwoma kolegami na wieżę (po drabinach i belkach!) kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, które skończyło się wydaleniem ze służby ministranckiej. A rowerowa wyprawa po drugiej klasie Liceum Pedagogicznego? Rajmund Czechowski uśmiecha się na samo wspomnienie.

Rodzice gładko zaakceptowali wakacyjny plan odwiedzenia cioci w Grudziądzu. Rajmund pojechał rowerem, miało go nie być przez kilka dni. Tyle że podczas pobytu w Grudziądzu zapałał chęcią odwiedzenia babci w Łasinie, a później krewnych w Nowym Mieście Lubawskim. A jak się licealista rozkręcił, to znów spontanicznie postanowił pojechać - już całkiem turystycznie - na pola grunwaldzkie i do Elbląga. Pieniędzy wystarczało tylko na skromne jedzenie, nie było więc mowy o spaniu w schroniskach czy hotelach. Najczęściej kimał w stogach, za dnia zaś cieszył oczy pięknymi widokami. Na dłużej zakotwiczył nad jeziorem Charzykowskim, gdzie zaprzyjaźnieni toruńscy harcerze wypoczywali na obozie żeglarskim.

- No i tam usłyszałem w radiu ten słynny komunikat: „… wyjechał z domu i dotychczas nie powrócił, ktokolwiek wie o miejscu pobytu Rajmunda Czechowskiego, proszony jest o kontakt z rodziną”. Oj, wtedy mi się dostało - mówi.

Energia musiała znajdować gdzieś ujście, dlatego Rajmund Czechowski nie miał żadnych wątpliwości, że swoją przyszłość powinien związać ze sportem. Przez wiele lat pracował jako nauczyciel wychowania fizycznego w toruńskich szkołach i trener piłkarek ręcznych w klubie Victoria, doprowadzając zespół do drugiej ligi. Ze swoimi uczniami zdobywał też mistrzowskie tytuły w koszykówce, siatkówce, tenisie ziemnym i stołowym. Realizował się w wielu dyscyplinach, ale na bieganie „zachorował” późno, bo tuż przed czterdziestką. To wtedy wyznaczył sobie cel - maraton. Ten pierwszy, na trasie Chełmno - Toruń, pokonał w bardzo dobrym czasie 3:17:09. I nie zamierzał na tym poprzestać.

Sam przyznaje, że nie miał dla siebie litości. Trenował jak wariat. By zwiększyć siłę biegową, zakładał obciążoną ołowiem kamizelkę, stosowaną zwykle przez siatkarzy. W szczytowym okresie przebiegał rocznie od 6 do 8 tysięcy kilometrów, startując zarazem przynajmniej w 50 różnego typu imprezach biegowych. Nie potrafił się nasycić. Przykład? Jednego dnia brał udział w 18-kilometrowym Biegu Kilińskiego z Mogilna do Trzemeszna, szybko jechał do Wąbrzeźna, by stanąć na starcie biegu na dystansie 3 kilometrów, po czym od razu wsiadał w pociąg do Wejherowa i następnego dnia zaliczał Bieg Belfra (10 km).

- Żona nie mogła tego zrozumieć - przyznaje Rajmund Czechowski. - Mówiła, że w głowie mam nie po kolei. W końcu jednak jakoś się przyzwyczaiła.

Zdarzyło się też jednego roku, że w styczniu (wyjątkowo mroźnym) wykręcił aż 961 kilometrów. To było w czasie, gdy córka Julita studiowała medycynę w Bydgoszczy i mieszkała w akademiku w Fordonie. Rajmund Czechowski odwiedzić ją pojechał autobusem, wracał zaś biegiem, co było o tyle dziwne, że mróz sięgał 30 stopni. Chroniący twarz materiał był oszroniony i zalodzony do tego stopnia, że kilku kierowców zatrzymało się, oferując pomoc… Efektem tej mroźnej zaprawy przyszło się cieszyć w odległym Nowosybirsku, gdzie biegacz z Torunia zwyciężył w maratonie (w swojej kategorii wiekowej), pokonując wielu wytrenowanych w zimowym bieganiu Rosjan.

Zmęczenie „materiału” nadeszło niespodziewanie. Intensywnie eksploatowany organizm po prostu odmówił posłuszeństwa. Konieczne okazały się wykluczające - jak twierdzili lekarze -bieganie endoprotezy kolana i biodra. Przyplątały się też inne poważne choroby. Wtedy Rajmund Czechowski znalazł swoje miejsce w Oddziale Miejskim PTTK w Toruniu, gdzie jako przodownik turystki pieszej zaczął prowadzić odbywające się co sobotę „Wędrówki rodzinne”.

Rajmund na turystycznym szlaku

To wyprawy (o długości od 9 do 37 kilometrów) po najatrakcyjniejszych zakątkach województwa kujawsko-pomorskiego - bliższe i dalsze: Pojezierze Brodnickie, Bory Tucholskie, kalwaria pakoska, przebiegający przez nasz region szlak św. Jakuba, wycieczka na Święto Śliwki w Strzelcach Dolnych, najpiękniejsze zamki i dwory, bydgoskie kanały, rezerwaty przyrody. Długo można by wymieniać miejsca, w które Rajmund Czechowski od 16 już lat (w tym czasie poprowadził ok. 550 wycieczek i przemierzył ok. 11 tys. kilometrów) zabiera regionalnych wędrowców.

- Serce mi rośnie, gdy widzę, że ludzie chcą poznawać lokalną historię, zabytki, cieszyć oczy pięknem przyrody. Cudne miejsca są tuż obok, w sąsiedztwie, trzeba tylko chcieć je dostrzec - podkreśla 73-letni Rajmund Czechowski, który bez wątpienia należy do najstarszych, a zarazem najaktywniejszych działaczy toruńskiego PTTK. - W rodzinie mam sześciu lekarzy, co chwilę więc słyszę, że mam już dać sobie spokój, zwolnić, zadbać o zdrowie. Tak jak alkoholik jest uzależniony od wódki, tak ja jestem uzależniony od ruchu. Nie mogę tak po prostu przestać.

W niedzielę znów na starcie

Na początku tego roku, po 20 latach przerwy, 73-letni Rajmund Czechowski postanowił wrócić do biegania. Nie zrażając się dwiema endoprotezami (kolana i biodra) przygotowuje się do 10-kilometrowego Biegu Mikołajów, który dziś odbędzie się Toruniu. Celem jest pokonanie dystansu bez jednej chwili marszu i zmieszczenie się w pierwszej siedemsetce biegaczy. Pech chciał, że niedawno torunianin naderwał mięsień dwugłowy uda. Teraz intensywnie poddaje się rehabilitacji i zapewnia, że na starcie go nie zabraknie. Panie Rajmundzie, trzymamy kciuki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rajmund Czechowski nie ustaje w kolekcjonowaniu kilometrów - Express Bydgoski

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska