Od kilku tygodni na forach dyskusyjnych trwa kolejny odcinek społecznej debaty na temat kondycji zieleni miejskiej. Emocje podgrzewają zdjęcia wyciętych w pień drzew i krzewów przy linii kolejowej między ulicami Chrobrego a Sobieskiego czy doniesienia o masowych wycinkach związanych z inwestycjami przy szpitalu na Bielanach i na ulicy Polnej.
W weekend oliwy do ognia dolała wycinka prowadzona przy ulicy Moniuszki. W niedzielę po rosnących w tym miejscu drzewach zostały jedynie pnie oklejone informacjami, że właśnie odbywają się tu cięcia sanitarne.
- To jakiś horror - mówi pani Barbara z ulicy Mickiewicza. - W Warszawie wprowadzone przez ministra Szyszkę przepisy spowodowały prawdziwą hekatombę, czy u nas zaczyna się to samo?
Czytaj też: Policja szuka świadków wypadku
Wśród komentujących prym zdecydowanie wiodą oburzeni, jednak z naszą redakcją kontaktowali się również ludzie zadowoleni z powodu wycinki przy Moniuszki.
- Te drzewa były w fatalnym stanie, zresztą topole w ogóle nie powinny się w tym miejscu znaleźć - mówi pan Cezary z Bydgoskiego Przedmieścia. - Kto wpadł na pomysł, aby je w mieście posadzić?
Pytanie pewnie zostanie bez odpowiedzi, drzewa rosły tam od połowy ubiegłego wieku i rzeczywiście ich czas już minął. Wniosek w sprawie wycinki wpłynął m.in. ze znajdującej się przy ulicy Moniuszki delegatury Urzędu Wojewódzkiego.
- Wojewódzki konserwator zabytków pilnuje każdego drzewa, podobnie jak ja - mówi Szczepan Burak, dyrektor Wydziału Środowiska i Zieleni Urzędu Miasta. - Nie można jednak każdej rośliny mierzyć taką samą miarą. Tutaj bezdyskusyjnie przeważyły względy bezpieczeństwa.
Topole przy Moniuszki znalazły się pod lupą konserwatora, ponieważ obszar Bydgoskiego Przedmieścia jest wpisany do rejestru zabytków i to właśnie Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków ma decydujący głos w sprawie wycinki drzew na tym terenie. Zgoda na usunięcie 15 topól oraz jednego klonu została poprzedzona badaniami.
W miejscu wyciętych drzew jeszcze w tym roku mają pojawić się nowe: osiemnaście buków i trzy lipy. Rośliny mają mieć w obwodzie od piętnastu do osiemnastu centymetrów, za ich utrzymanie będzie odpowiadało miasto.
Ustawa ministra Szyszki na szczęście jeszcze nie wyrządziła w Toruniu takich szkód jak w Warszawie. Dają jednak o sobie znać inne paragrafy.
Czytaj także: Gołębie w Toruniu. Dokarmiać czy nie?
Polskie Koleje Państwowe na przykład, występując o zgodę na ogołocenie ulic Chrobrego i Sobieskiego, powołały się na przepisy, według których w odległości piętnastu metrów od toru nie powinno rosnąć żadne drzewo.
- Serce mi pęka, kiedy jadę ulicą Sobieskiego, ale takie mamy przepisy - mówi dyrektor Szczepan Burak. - Nie mogłem nie wydać decyzji, bo to by było niezgodne z prawem.
Teren wzdłuż torów również ma w tym roku zostać obsadzony na nowo. Rośliny pojawią się już jednak na gruntach gminnych, wcześniej jednak specjaliści od miejskiej zieleni będą musieli porozumieć się z drogowcami, którzy również mają plany związane z tymi terenami.
- Zapewniam, że mimo wszystko w Toruniu więcej drzew się sadzi, niż wycina - dodaje Szczepan Burak.
W ramach zasadzeń zastępczych w związku z hekatombą przy szpitalu na Bielanach, w tym roku korzenie ma w mieście zapuścić 2900 drzew i na tym lista roślinnych nowości się nie kończy. Trudno się jednak dziwić licznym głosom oburzenia z powodu wycinek. Drwale w Toruniu mają pełne ręce roboty. Od ich pił i pod ciosami siekier padają na ogół duże drzewa, które są zastępowane młodymi sadzonkami. Zanim się one rozrosną i zaczną dawać cień, miną jeszcze długie lata.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
