Prokurator żąda 8 lat więzienia za śmierć dziewczynek pod Chełmżą. Kierowca ma tylko 20 lat

8 lat bezwzględnego więzienia - to maksymalny wymiar kary przewidziany przez polskie prawo za spowodowanie śmiertelnego wypadku. Takiej też kary zażądała dziś (20.08) dla Radosława J. w mowie końcowej procesu Prokuratura Rejonowa Toruń Wschód.

Kierowca ma 20 lat. Odpowiada za spowodowanie czołowego zderzenia aut, którego wynikiem była śmierć dwóch dziewczynek - 7-letniej Julki i 19-letniej Dominiki - oraz obrażenia czterech innych osób. Do tragedii doszło w Dniu Dziecka ubiegłego roku, w Głuchowie pod Chełmżą.

Więzienie, zakaz i zapłata

Proces przed Sądem Rejonowym w Toruniu dziś się zakończył. -Oprócz najsurowszej możliwej kary pozbawienia wolności wnieśliśmy też o orzeczenie dla Radosława J. zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych na okres 10 lat, a także podanie wyroku do publicznej wiadomości - mówi prokurator Joanna Becińska, zastępca prokuratora rejonowego.

Prokuratura wniosła też o to, by młody kierowca zapłacił tzw. nawiązki rodzinom ofiar: łącznie 50 tys. zł. Największą sumę - 20 tys. zł - pani Katarzynie, matce siedmioletniej ofiary wypadku (tytułem straty dziecka i ciężkich ran, które kobieta sama odniosła). Po 5 tys. zł sprawca miałby zapłacić ojcu zmarłej siedmiolatki i jej bratu. Kolejne 5 tys. zł - własnej siostrze, która z nim jechała w aucie i doznała obrażeń. Wreszcie, 15 tys. zł otrzymać miałaby matka tragicznie zmarłej dziewiętnastoletniej Dominiki.

Czy taki właśnie wyrok usłyszy kierowca Radosław J.? Sędzia Marek Tyciński zamknął dziś przewód sądowy i zapowiedział, że wyrok ogłosi 2 września. Wtedy też zdecyduje, czy zastosować wobec dwudziestolatka areszt międzyinstancyjny. Wniosła o to dziś prokuratura. Dotąd kierowca odpowiadał z wolnej stopy. Jego izolacji sprzeciwił się biegły lekarz, bo mężczyzna sam ucierpiał na zdrowiu wskutek wypadku.

Na sam koniec skrucha...

Dodajmy, że dopiero dziś - w przysługującym mu ostatnim słowie procesu - oskarżony wyraził skruchę. Przez długie miesiące procesu nie poczuwał się do winy. Odpowiedzialność za tragedię zrzucał na kierowcę skody, z którą się czołowo zderzył.

Przypomnijmy, co się wydarzyło według ustaleń śledczych. To była słoneczna sobota, zachęcająca niektórych kierowców do zbyt szybkiej jazdy. 20-letni Radosław J. - mieszkaniec wsi Przysiek (gmina Dobre) pod Łodzią - jechał nissanem almerą w kierunku Świecia. Jechały z nim dwie młodziutkie pasażerki, pochodzące z tych samych okolic: Dominika oraz Klaudia. Niestety, jak ustalili biegli powołani przez prokuraturę - młody kierowca jechał za szybko. Na liczniku miał przynajmniej 118 km/h podczas gdy dopuszczalna prędkość wynosiła 90 hm/h.

W pewnym momencie 20-latek postanowił wyminąć volkswagena. Nie upewnił się jednak, czy manewr może wykonać bezpiecznie. Docisnął gaz i zjechał na lewy pas. Wtedy zderzył się czołowo z nadjeżdżającą z naprzeciwka skodą octavią, której kierowca na liczniku miał 91 km/h. Zdjęcia policyjne dokumentują, jak niewiele zostało z aut po tym zderzeniu. Co się stało z ludźmi?

19-letnia Dominika, pasażerka młodego kierowcy, zginęła na miejscu. Klaudia, druga z pasażerek nissana, z poważnymi obrażeniami trafiła do szpitala. Tragedia dotknęła też rodzinę ze Świecia, która podróżowała skodą octavią. Wszyscy trafili w ciężkim stanie do szpitala: ojciec Krzysztof, matka Katarzyna, syn Jakub i 7-letnia córeczka Julia. Niestety, po dobie mała dziewczynka zmarła.

Prokuratura oskarżyła Radosława J. o to, że umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa ruchu drogowego, przekraczając dozwoloną prędkość i nieostrożnie podejmując manewr wymijania. Tym zachowaniem doprowadził do wypadku, wskutek którego śmierć poniosły dwie osoby (art. 177 par. 2 kk). Za czyn ten grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.

Do sprawy wrócimy 2 września, po wydaniu wyroku.