Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Rzeźnik” amator z Łubianki na bieszczadzkim szlaku, czyli 80 kilometrów biegiem po górach

Krzysztof Lietz
Szczęśliwi Dariusz Pela ze swoim teściem na mecie biegu
Szczęśliwi Dariusz Pela ze swoim teściem na mecie biegu Nadesłana
Przedsiębiorca, ojciec czwórki dzieci zabrał się za bieganie i to ekstremalne. Nie sam, bo w parze z... teściem.

Jeszcze kilka lat temu nawet o tym nie marzył. Mieszkaniec Łubianki Dariusz Pela dopiero niedawno zakochał się w bieganiu i od razu poszedł na całość. W tym roku po raz drugi wystartował w słynnym bieszczadzkim Biegu Rzeźnika, na 80-kilometrowej trasie wytyczonej po górskich wertepach i szczytach od Komańczy do Cisnej.

- Tradycja tego niezwykle trudnego, ale i atrakcyjnego biegu, ma już kilkanaście lat - mówi pan Dariusz. - Zaczęło się od tego, że dwóch kolegów kochających Bieszczady założyło się i postanowiło pokonać czerwony szlak bieszczadzki w jak najkrótszym czasie. Dziś stał się on biegiem kultowym, w którym startuje kilka tysięcy osób. Najlepsi pokonują tę trasę w 8-9 godzin!

A dlaczego Bieg Rzeźnika? Bo jest podczas niego prawdziwa rzeź - mówią jego uczestnicy, chociaż tak naprawdę nazwa biegu wzięła się stąd, że jego prekursorzy należeli do klubu o nazwie „Rzeźnik”.

Zobacz też:

Ideą Biegu Rzeźnika jest nie tylko walka ze swoimi słabościami, ale również słabościami partnera z drużyny, bo zawodnicy nie mogą pokonywać trasy w pojedynkę. Biegną w parach. Taki rodzaj współzawodnictwa wymusza i krzewi ideę współpracy zespołowej, uczy odpowiedzialności zarówno za siebie, jak i za partnera z drużyny. Muszą być do końca parą. Biegnący razem nie mogą oddalać się od siebie na więcej niż 100 metrów i żeby zaliczyć bieg, muszą razem dobiec do mety.

- W tym roku, 1 czerwca, wystartowałem w bieszczadzkim Biegu Rzeźnika po raz drugi - mówi pan Dariusz. - Moim partnerem był… teść.

Skąd myśl, żeby startować z teściem, a nie np. z kumplem, rówieśnikiem - pytamy.

- Swego czasu namówiłem teścia na bieganie - wyjaśnia nasz rozmówca. - On ma 55 lat, ja 35. Pomyślałem, że fajnie byłoby mieć jakieś wspólne zajęcie czy hobby i to chwyciło. Biegamy od trzech lat. Wcześniej może raz, dwa razy w tygodniu nieregularnie, ale tego nie można nazwać bieganiem. Pobiegaliśmy nieco mocniej przez rok i myśleliśmy, że w takim „Rzeźniku” damy radę. To było dwa lata temu. Niestety, nie udało się. W tym biegu nie ma „zmiłuj” - albo jesteś mocny, albo schodzisz wycieńczony z trasy. My zeszliśmy z trasy na 54 kilometrze. W tym roku było inaczej. Solidnie się przygotowaliśmy. Co z tego, że jeden byłby mocny, a drugi kiepski. Liczy się para, czyli wypadkowa dyspozycji obu partnerów. Na trasie trzeba się wspierać w chwilach słabości. Teść, mimo różnicy wieku, daje radę, jest mocny i często to on mnie wspierał.

Mieszkaniec Łubianki ze swoim partnerem pokonali tegoroczną trasę Biegu Rzeźnika w 15 godzin, co jak na amatorów, jest chyba niezłym osiągnięciem.

- Miało być dużo szybciej, bo między 12 a 13 godzin, ale się nie udało - mówi pan Dariusz. - Jeszcze na punkcie pomiaru czasu na 49 km, wydawało się to do osiągnięcia. Później w pewnym momencie dały o sobie znać mój żołądek i wątroba, musieliśmy zdecydowanie zwolnić. Chcieliśmy już tylko ukończyć bieg. To było właśnie to wzajemne wspieranie. Teść mnie wspierał w chwili słabości, ale do 33-34 km ja kilka razy wspierałem jego. To jest właśnie specyfika tego biegu. Jeśli jeden ma kryzys, to drugi nie odbiega od niego, nie korzysta z jego słabości, tylko powinien zostać i zmotywować go do dalszego wysiłku, czasem też wymasować bolący mięsień itd.

Zobacz również:

Dariusz Pela mówi, że dołożył sobie do tego wspólnego biegania z teściem własną ideologię.

- Chciałem w ten sposób przypieczętować naszą znajomość, nasze bycie jedną rodziną i to w tym biegu sprawdziło się idealnie - mówi. - Pokazaliśmy też moim dzieciom, a teścia wnukom, jak można zacieśniać więzy nie tylko w domu, ale też poprzez sport.

W tegorocznym Biegu Rzeźnika wystartowało 1358 osób, a ukończyło go 1130. Nasz rozmówca ze swoim teściem zajęli w klasyfikacji generalnej 272 miejsce.

Jak na razie, pan Dariusz nie planuje startu w Biegu Rzeźnika za rok, bo - jak twierdzi - mięśnie jeszcze pamiętają tamten wysiłek, ale chce wystartować w maratonie toruńskim.

Dariusz Pela mieszka z rodziną w Łubiance od ubiegłego roku. Wie, że gmina słynie z biegania i prężnego Klubu Maratońskiego. Nie zapisuje się na razie do niego. Jak dotąd biega indywidualnie, bo z racji dużej rodziny - żony i czwórki dzieci - nie chcę się wiązać co do terminów np. treningów, ale w przyszłości, kto wie.

- Ja z bieganiem dostosowuję się do planów dnia rodziny, a nie odwrotnie. Np. przygotowując się do Biegu Rzeźnika wstawałem o 4.30 żeby pójść na trening - mówi.

NowosciTorun

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska