Jeszcze kilka lat temu nawet o tym nie marzył. Mieszkaniec Łubianki Dariusz Pela dopiero niedawno zakochał się w bieganiu i od razu poszedł na całość. W tym roku po raz drugi wystartował w słynnym bieszczadzkim Biegu Rzeźnika, na 80-kilometrowej trasie wytyczonej po górskich wertepach i szczytach od Komańczy do Cisnej.
- Tradycja tego niezwykle trudnego, ale i atrakcyjnego biegu, ma już kilkanaście lat - mówi pan Dariusz. - Zaczęło się od tego, że dwóch kolegów kochających Bieszczady założyło się i postanowiło pokonać czerwony szlak bieszczadzki w jak najkrótszym czasie. Dziś stał się on biegiem kultowym, w którym startuje kilka tysięcy osób. Najlepsi pokonują tę trasę w 8-9 godzin!
A dlaczego Bieg Rzeźnika? Bo jest podczas niego prawdziwa rzeź - mówią jego uczestnicy, chociaż tak naprawdę nazwa biegu wzięła się stąd, że jego prekursorzy należeli do klubu o nazwie „Rzeźnik”.
Zobacz też:
Ideą Biegu Rzeźnika jest nie tylko walka ze swoimi słabościami, ale również słabościami partnera z drużyny, bo zawodnicy nie mogą pokonywać trasy w pojedynkę. Biegną w parach. Taki rodzaj współzawodnictwa wymusza i krzewi ideę współpracy zespołowej, uczy odpowiedzialności zarówno za siebie, jak i za partnera z drużyny. Muszą być do końca parą. Biegnący razem nie mogą oddalać się od siebie na więcej niż 100 metrów i żeby zaliczyć bieg, muszą razem dobiec do mety.
- W tym roku, 1 czerwca, wystartowałem w bieszczadzkim Biegu Rzeźnika po raz drugi - mówi pan Dariusz. - Moim partnerem był… teść.
Skąd myśl, żeby startować z teściem, a nie np. z kumplem, rówieśnikiem - pytamy.
- Swego czasu namówiłem teścia na bieganie - wyjaśnia nasz rozmówca. - On ma 55 lat, ja 35. Pomyślałem, że fajnie byłoby mieć jakieś wspólne zajęcie czy hobby i to chwyciło. Biegamy od trzech lat. Wcześniej może raz, dwa razy w tygodniu nieregularnie, ale tego nie można nazwać bieganiem. Pobiegaliśmy nieco mocniej przez rok i myśleliśmy, że w takim „Rzeźniku” damy radę. To było dwa lata temu. Niestety, nie udało się. W tym biegu nie ma „zmiłuj” - albo jesteś mocny, albo schodzisz wycieńczony z trasy. My zeszliśmy z trasy na 54 kilometrze. W tym roku było inaczej. Solidnie się przygotowaliśmy. Co z tego, że jeden byłby mocny, a drugi kiepski. Liczy się para, czyli wypadkowa dyspozycji obu partnerów. Na trasie trzeba się wspierać w chwilach słabości. Teść, mimo różnicy wieku, daje radę, jest mocny i często to on mnie wspierał.
Mieszkaniec Łubianki ze swoim partnerem pokonali tegoroczną trasę Biegu Rzeźnika w 15 godzin, co jak na amatorów, jest chyba niezłym osiągnięciem.
- Miało być dużo szybciej, bo między 12 a 13 godzin, ale się nie udało - mówi pan Dariusz. - Jeszcze na punkcie pomiaru czasu na 49 km, wydawało się to do osiągnięcia. Później w pewnym momencie dały o sobie znać mój żołądek i wątroba, musieliśmy zdecydowanie zwolnić. Chcieliśmy już tylko ukończyć bieg. To było właśnie to wzajemne wspieranie. Teść mnie wspierał w chwili słabości, ale do 33-34 km ja kilka razy wspierałem jego. To jest właśnie specyfika tego biegu. Jeśli jeden ma kryzys, to drugi nie odbiega od niego, nie korzysta z jego słabości, tylko powinien zostać i zmotywować go do dalszego wysiłku, czasem też wymasować bolący mięsień itd.
Zobacz również:
Dariusz Pela mówi, że dołożył sobie do tego wspólnego biegania z teściem własną ideologię.
- Chciałem w ten sposób przypieczętować naszą znajomość, nasze bycie jedną rodziną i to w tym biegu sprawdziło się idealnie - mówi. - Pokazaliśmy też moim dzieciom, a teścia wnukom, jak można zacieśniać więzy nie tylko w domu, ale też poprzez sport.
W tegorocznym Biegu Rzeźnika wystartowało 1358 osób, a ukończyło go 1130. Nasz rozmówca ze swoim teściem zajęli w klasyfikacji generalnej 272 miejsce.
Jak na razie, pan Dariusz nie planuje startu w Biegu Rzeźnika za rok, bo - jak twierdzi - mięśnie jeszcze pamiętają tamten wysiłek, ale chce wystartować w maratonie toruńskim.
Dariusz Pela mieszka z rodziną w Łubiance od ubiegłego roku. Wie, że gmina słynie z biegania i prężnego Klubu Maratońskiego. Nie zapisuje się na razie do niego. Jak dotąd biega indywidualnie, bo z racji dużej rodziny - żony i czwórki dzieci - nie chcę się wiązać co do terminów np. treningów, ale w przyszłości, kto wie.
- Ja z bieganiem dostosowuję się do planów dnia rodziny, a nie odwrotnie. Np. przygotowując się do Biegu Rzeźnika wstawałem o 4.30 żeby pójść na trening - mówi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?