Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina rozsiana po świecie: od Sokala po Trynidad [ALBUM RODZINNY]

Wojciech Wielgoszewski
Portret Michaliny Szyłkiewicz naszkicowany w styczniu 1942 roku w Kazachstanie. Do dziś to ważna pamiątka rodzinna.
Portret Michaliny Szyłkiewicz naszkicowany w styczniu 1942 roku w Kazachstanie. Do dziś to ważna pamiątka rodzinna. Archiwum autora
- Dźwięk dzwoneczków rozpłynął się gdzieś w oddali, odszedł w przeszłość - kończy Maria Szyłkiewiczowa swą opowieść o Bożym Narodzeniu w 1933 roku.

W ten sposób opisywała święta, które w tamtym roku odbyły się w wołyńskim Świtarzowie blisko Sokala, gdzie jej teściowie Michalina i Józef Szyłkiewiczowie prowadzili szkołę. Zafascynowany dziejami tej kresowej rodziny, o której pisałem przed trzema tygodniami, w świątecznym wydaniu „Nowości”, chciałbym pokrótce opowiedzieć o jej dalszych losach. Moimi przewodnikami byli wywodzący się z klanu Szyłkiewiczów: Alicja Miller z Bydgoszczy i jej kuzyn Piotr Konasiewicz z karaibskiego Trynidadu.

Niespełna dwa lata po tamtej wigilii, latem 1935 roku zmarł jej gospodarz Józef Szyłkiewicz, a „babunia” Malwina przeżyła ukochanego zięcia o dwa tygodnie.

Czytaj także: Wigilijna opowieść z kresów

Cztery lata później wybuchła wojna. 8 i 9 lutego 1940 r., zostali aresztowani przez NKWD i osadzeni we lwowskim więzieniu, tzw. Brygidkach najmłodsi synowie Michaliny: 26-letni Eugeniusz i 20-letni Sławomir. 26 czerwca 1941 r. tuż przed wkroczeniem Niemców straż więzienna rozstrzelała przebywających tam więźniów, wśród nich Gienka i Sławka.

„Mamcia” Michalina przez cały czas starała się o ich uwolnienie, ale już 16 kwietnia 1940 r. została zesłana do Kazachstanu. Wróciła wycieńczona, w spódnicy uszytej z worka, a wśród wspomnień zachowała uderzenie w twarz przez strażnika, gdy nie radziła sobie z pracą ponad siły. Przywiozła też swój portret wykonany przez współwięźnia, obecnie rodzinną relikwię.

Podróż w wagonie

Latem 1945 r. „Mamcia” z synem Bohdanem, córkami Ireną i Marią oraz ich dziećmi zarejestrowała się do wyjazdu do Polski. Pociąg repatriacyjny wyjechał z lwowskiego Dworca Czerniowieckiego w nocy 31 sierpnia i po trzech tygodniach podróży w odkrytym wagonie bydlęcym, kiedy nocami drętwiały z zimna ręce i nogi, repatrianci usadowieni na tobołkach z resztą dobytku dotarli na Dolny Śląsk, dokąd napływały kolejne transporty z wychodźcami.

Mijały lata i rodzina rozproszyła się po Ziemiach Odzyskanych. Michalina zamieszkała z córką Marią i wnuczką Alicją w Międzylesiu w Sudetach, gdzie zmarła w 1956 r. nieświadoma strasznego losu najmłodszych synów. Starszy syn - Bohdan, z początku ukrywający się przed UB, zamieszkał w Szczecinie, gdzie został dyrygentem chóru tamtejszej operetki. Jego brat Włodzimierz, który przygrywał na skrzypcach do tańca w Boże Narodzenie 1933 r., pozostał we Lwowie, gdzie uczył po wojnie muzyki w szkole średniej; jego córki - Bogdania i Zoriana wykładały we lwowskim konserwatorium muzycznym.

Do śmierci w Rzeszowie

Maria Szyłkiewicz, wdowa po Eugeniuszu rozstrzelanym przez NKWD, mieszkała do śmierci w 1997 r. w Rzeszowie. Jeden z jej synów, Józef (Dziunek) zasłużył się dla tamtejszego sportu hokejowego, piłkarskiego i tenisowego; później wyjechał do Austrii i do dziś mieszka w mieście Mozarta Salzburgu.

Jego brat Jurek został lotnikiem sportowym, później pilotował samoloty pasażerskie na trasach międzykontynentalnych. Spoczywa na cmentarzu powązkowskim w Warszawie.

O dalszych losach rodziny Szyłkiewiczów czytaj na kolejnej stronie

Innego z Szyłkiewiczów, ale po kądzieli, Zygmunta Konasiewicza, wojenne losy zawiodły aż na Karaiby. Urodzony w Sokalu student inżynierii chemicznej na Uniwersytecie Lwowskim, był rezerwistą 24. Pułku Ułanów. Po wybuchu wojny przeszedł szlak bojowy razem 10. Brygadą Kawalerii gen. Stanisława Maczka, do której należał jego pułk. Po wkroczeniu bolszewików przeszedł z nią na Węgry, gdzie został internowany. Stamtąd przedostał się do Grecji i wreszcie do Francji, a po jej klęsce w czerwcu 1940 r. - ewakuowany został do Anglii.

Czytaj także: Z kraju bezbożnego do Torunia

Od lutego 1942 służył w 1. Polskiej Dywizji Pancernej gen. Maczka w Szkocji. Na pewno tęsknił do rodziny. Jego mama Zofia, która co piątek odmawiała różaniec w intencji swego pierworodnego syna walczącego z dala od kraju, mieszkała z dwojgiem dzieci, przyrodnim rodzeństwem Zygmunta: Krysią i Jurkiem w Borysławiu. Tam 20-letniego Jurka Niemcy zastrzelili na ulicy w 1941 r.

Na Jamajce

Po wojnie Zygmunt pozostał w Anglii, gdzie uzyskał dyplom inżyniera chemika i wykładał na politechnice. W 1950 r. przeniósł się za ocean - na Jamajkę. Uczył tam chemii w Imperial College, a 10 lat później zamieszkał na Trynidadzie, gdzie założył Wydział Inżynierii Chemicznej. Dwukrotnie żonaty miał dwóch synów z drugiego małżeństwa: Piotra i Jacka. Wielokrotnie odwiedzał Polskę wraz z rodziną; podczas jednej z wizyt został ochrzczony w Niepokalanowie jego syn Piotr, który przekazał do „Albumu rodzinnego” informacje o swoim ojcu, który zmarł w wyniku obrażeń odniesionych w wypadku samochodowym w maju 1975.

Piotr, który mieszka w Port of Spain na Trynidadzie, z benedyktyńską cierpliwością tworzy drzewo genealogiczne swojej rodziny, którą wojenne losy rozsiały po świecie.

Polecamy: Jak dobrze znasz Toruń? [QUIZ]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska