Lekarze protestują i wystawiają recepty bez podania wysokości refundacji, za które aptekarze żądają pełnej odpłatności. Efekt? Za bałagan w służbie zdrowia płacą Bogu ducha winni pacjenci.
<!** Image 3 align=none alt="Image 183475" sub="Burzę wywołały recepty z pieczątką „Refundacja leku do decyzji NFZ” Fot.: Jacek Smarz">Czego możemy się spodziewać, idąc do którejś z toruńskich przychodni: Citomedu, Miejskiej Przychodni Specjalistycznej, Olkmedu, Tormedu czy poradni przyszpitalnej na Skarpie? Że dostaniemy receptę bez podanej refundacji z pieczątką „Refundacja do decyzji NFZ”. Dla pacjenta oznacza to, że będzie musiał zapłacić za lek pełną cenę, nawet jeśli ma prawo do refundacji.
- Jedyne, co mogę zrobić z receptą, na której jest pieczątka „Refundacja do decyzji NFZ”, to zrealizować ją na ogólnych zasadach, czyli ze 100-procentową odpłatnością. Wszystkie recepty, które dzisiaj otrzymaliśmy, miały takie pieczątki - mówi Małgorzata Pietrzak, właścicielka „Apteki Toruńskiej” przy Szosie Chełmińskiej. - Za realizację takiej recepty po niższej cenie obciążeni zostaliby sami aptekarze.
Dlatego w wielu aptekach jest podobnie. Nie zmienił tego opublikowany wczoraj specjalny komunikat prezesa NFZ Jacka Paszkiewicza o tym, że Fundusz zrefunduje leki wykupione na recepty ze słynną już pieczątką.
<!** reklama>
Skąd taka pieczątka? Lekarze protestują, bo nie godzą się ani na nałożenie na nich kolejnych obowiązków, ani na kary finansowe za wpadki przy wystawianiu recept.
- Do tej pory do naszych obowiązków należało wyłącznie stwierdzenie, czy choroba jest przewlekła - mówi dr Zdzisław Piasecki, dyrektor Tormedu. - Od 1 stycznia odpowiadamy zarówno za weryfikację ubezpieczenia, jak i określenie stopnia refundacji danego leku. Co znaczy, że musielibyśmy sprawdzać, czy pacjent rzeczywiście jest ubezpieczony, oraz jaka refundacja przysługuje na konkretny lek. A do dzisiaj nie ma nawet kompletnej listy tych leków.
W Miejskiej Przychodni Specjalistycznej przy ul. Uniwersyteckiej pieczątek nie przystawiają, ale zgodnie z sugestią samorządu lekarskiego popierają protest i nie określają poziomu refundacji.
- Niestety, wiemy, że pacjenci nie mogą wtedy korzystać z refundacji, bo apteki wybierają opcję najwyższej odpłatności - przyznaje dr Ewa Romanowska, wicedyrektor MPS.
Czy z opieczętowaną receptą nic się nie da zrobić? Według NFZ jeśli lekarz tego nie zrobi, poziom refundacji może dopisać na recepcie farmaceuta w aptece.
- Dotyczy to jednak tylko sytuacji, gdy odpłatność za lek jest jedna. A bywa, że dla różnych chorób odpłatność za taki sam specyfik bywa różna. Wówczas farmaceuta może lek wydać, ale za najwyższą odpłatnością - twierdzi Barbara Nawrocka, rzecznik kujawsko-pomorskiego oddziału NFZ.
Co będzie dalej? Krzysztof Bukiel, szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, twierdzi, że protest może trwać długo. W Ministerstwie Zdrowia i NFZ twierdzą, że recepty od protestujących lekarzy są ważne i refundacja obowiązuje, a rzecznik praw pacjenta zachęca, by zgłaszać mu przypadki wystawienia recept bez podanej refundacji.
W aptekach na razie tłoku nie ma. Większy ruch był pod koniec roku. Ci, którzy mieli wykupić recepty z refundacją, już to zrobili i mają zapas. Ci, którzy teraz muszą wykupić lek, mogą albo czekać, albo zapłacić 100 procent ceny - płacąc za całe to zamieszanie z własnej kieszeni.
Warto wiedzieć
Ważny telefon
- Pacjent, któremu lekarz odmówił wypisania recepty na lek refundowany mimo okazania dokumentu potwierdzającego ubezpieczenie, może skontaktować się z Biurem Rzecznika Praw Pacjenta - bezpłatna infolinia 800-190-590.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
