Jak się w Pani domu wspominało 18 dzień stycznia 1920 roku?
[break]
Głównie z perspektywy ówczesnych chłopców, czyli mojego ojca, który urodził się w 1903 roku i jego starszego brata Witolda. Razem z kolegami zostali oni zmobilizowani przez babcię Helenę, która przygotowała tektury wielkości wiszących w mieście tablic z niemieckimi nazwami ulic. Na kartonikach wypisane były ich nazwy polskie. Chłopcy dostali wiadra z klejem i w nocy poprzedzającej dzień wkroczenia wojsk polskich do Torunia poszli naklejać je we właściwych miejscach. W domu była również mowa o tym, że dziadek wzbraniał się przed przyjęciem nominacji na prezydenta miasta.
Słucham?!
Uważał, że powinien nim być ekonomista albo prawnik, a nie lekarz. Ostatecznie się zgodził, lecz zastrzegł, że będzie sprawował obowiązki do czasu, gdy znajdzie się ktoś bardziej kompetentny.
Przez te 95 lat polityka i politycy bardzo się zmienili... 18 stycznia 1920 roku Otton Steinborn przywitał przed Dworcem Miejskim wkraczającą do miasta Błękitną Armię, ale jako jeden z przywódców toruńskich Polaków cieszył się również szacunkiem Niemców?
Oczywiście, dziadek był bardzo przyzwoitym człowiekiem.
Dowód tego uznania dał m.in. sam Arthur Semrau....
Tak, profesor toruńskiego gimnazjum i pracownik archiwum, powierzył dziadkowi Ottonowi w końcu wojny cenną informację o ukryciu w którymś murze toruńskiego ratusza ksiąg cechowych w obawie, że Polacy w euforii odzyskanej wolności mogą te niemieckie dokumenty zniszczyć.
Mimo że niepodległościowa działalność Steinbornów nie była w mieście tajemnicą, Semrau musiał mieć całkowite zaufanie do przyzwoitości doktora Steinborna. Nie zawiódł się: dziadek spowodował, że Stanisław Herbst opracował je w dziele „Toruńskie cechy rzemieślnicze” wydanym w 1933 roku.
Oboje z babcią mieli zresztą wielki szacunek dla innych postaw czy wiar. W ich domu przy ulicy Łaziennej stał okrągły stół, przy którym często spotykali się Polacy, Niemcy i Żydzi, by zajmować się sprawami Torunia.
Otton Steinborn umarł w 1936 roku. Można powiedzieć, że miał szczęście, bo nie doczekał wybuchu wojny...
Ojciec opowiadał, że w 1939 roku żołnierze niemieccy przyszli do babci, która mieszkała już wtedy na Bydgoskim Przedmieściu. Dowodzący nimi oficer zapytał o dziadka, a gdy usłyszał, że Otton Steinborn nie żyje, miał odpowiedzieć: „Schade” - szkoda.
Przez ostatnie lata zaborów Otton i Helena Steinbornowie byli w Toruniu filarami polskości. Odłóżmy jednak na bok wielką historię - jak to się stało, że ten niezwykle dla miasta zasłużony duet się zawiązał? Pani dziadek pochodził przecież z Borów Tucholskich, a babcia z Poznania?
Babcia odwiedzała wuja, który kierował Apteką Radziecką przy Szerokiej. Dziadek zaś przyjechał do Torunia po studiach i jako młody lekarz złożył wizytę aptekarzowi. Przy okazji poznał pannę Helenkę Krawczyńską. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Wiem od ojca, że dziadek następną wizytę w aptece złożył już z bukiecikiem kwiatów. Kiedy przyszedł po raz trzeci dowiedział się, że panna Hela jest na ślizgawce. Poleciał tam i zobaczył, że panna Hela holendruje z przypiętym bukiecikiem fiołków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?