Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polskie ślady na Glinkach [plan z zaznaczonymi grobami]

Szymon Spandowski
Zimą 1945 roku do zajętego przez siebie obozu przy ul. Poznańskiej w Toruniu Rosjanie zaczęli zaganiać schwytanych podczas łapanek Polaków. Uwięzili ich co najmniej kilkuset. Niektórych zamordowali na miejscu, resztę wyprawili w daleką podróż na Wschód.

Władze Torunia zdecydowały o przyszłości planowanego osiedla na Glinkach. Domy jednak powstaną, chociaż nie na miejscu masowych grobów, ale obok. Szczątki wszystkich pochowanych Niemców zostaną ekshumowane na niemiecki cmentarz wojenny pod Ełkiem. Trafią tam również odnalezionych podczas trwających od listopada ekshumacji kości kilku kobiet i dzieci. Zostały one uznane za rodziny żołnierzy.

W oficjalnych oświadczeniach nie ma ani słowa o tym, że na Glinkach mogą również leżeć Polacy, chociaż od dawna mówi się o tym sporo. Podczas ekshumacji w latach 90. na Glinkach znaleziono grzebień z napisem „Basia”, oraz klamrę pasa wojskowego z wyciętym na niej polskim orłem.

Czytaj także: Rośnie liczba rozwodów w Kujawsko-Pomorskiem

Nam udało się dotrzeć do wspomnień kilku osób, które zimą 1945 roku znalazły się za drutami obozu na Glinkach. Rzucają one sporo światła na to, co się tam wtedy działo. Przytaczamy jedną z takich opowieści - spisaną przez Kazimierza Wilmanowicza. Narratorem jest Maksymilian Osiński, który we wrześniu 1939 roku został przez Niemców uwięziony w Forcie VII, a w lutym 1945 roku trafił do obozu na Glinkach, gdzie Rosjanie koncentrowali złapanych na ulicach Polaków.

Nie pamiętam dokładnej daty, lecz nie tak długo po wyzwoleniu wróciłem z pracy do domu przy ulicy Stromej nr 6/8 i tam zostałem aresztowany przez żołnierzy radzieckich. Wyprowadzili mnie z domu na ulicę, gdzie było już dużo osób zatrzymanych. Wszyscy byli strzeżeni przez uzbrojonych żołnierzy. Z naszego domu zabrali wszystkich mężczyzn. Podczas legitymowania okazałem dokument zwolnienia z VII Fortu, który był zaopatrzony w pieczęć niemiecką. Wówczas radziecki żołnierz powiedział do mnie „ty germaniec” i od tego czasu byłem już bardziej strzeżony.

Całą naszą grupę zatrzymanych mężczyzn poprowadzono ulicą Bydgoską do mostu, przez uszkodzony most ulicą Poznańską na Glinki do obozu tam, gdzie przebywali jeńcy wojenni. Zatrzymanych nas było 300 do 400 osób. Mieliśmy wejść do baraków. Okazało się, że w kilku barkach było już dużo Polaków zatrzymanych. Nikt nie wiedział, za co są zatrzymani.

Teren obozu był oparkowiony (tak jak w czasie wojny). Był strzeżony przez żołnierzy na terenie obozu oraz przez żołnierzy, którzy znajdowali się na wieżach strażniczych. Tam na miejscu w barakach przebywaliśmy przez okres dwóch tygodni. W tym czasie jeden raz dziennie dawano nam po jednej konserwie kaszy i nich więcej.

Brano nas na przesłuchania, pytano o różne rzeczy, przesłuchiwano nas na różne okoliczności. Po przesłuchaniu kazano podpisać, osobiście nie podpisałem, powiedziałem, że nie wiem, co tam jest napisane, gdyż nie znam języka ani pisma rosyjskiego. Wówczas przesłuchujący wściekł się na mnie, protokół podarł i wyrzucił go.

W tym czasie były duże mrozy. W barkach nie było piecyków, dlatego pozwolono nam rozbierać niektóre elementy baraków. Deski paliliśmy w piecach urządzonych z cegieł. W naszym baraku było około 80 osób.

Polecamy: Co o zaginięciu Remigiusza Baczyńskiego powiedział jasnowidz z Człuchowa?



Po terenie obozu nie wolno było chodzić. Nie wolno też było zbliżać się do parkanu z drutu. Były przypadki zastrzelenia Polaków, którzy kręcili się po terenie. Zapamiętałem taki przypadek, gdy pewien ojciec był w obozie z synem. Ojciec zbliżył się do parkanu, Rosjanin zastrzelił go. Wówczas syn zastrzelonego musiał osobiście wykopać na miejscu grób i zakopać ojca. Bardzo to przeżyłem. Byliśmy źle traktowani przez żołnierzy radzieckich. Nazywali nas „Fryce”.

Nie jestem w stanie powiedzieć, w ilu barakach byli zatrzymani Polacy. Wiem, że w kilku. W kilku barakach byli przetrzymywani jeńcy niemieccy. Mówiono, że są to jeńcy z okolic Torunia oraz fortecy grudziądzkiej.

Na terenie obozu był ruch, dowożono Polaków, dowożono jeńców niemieckich, czasem też wywożono Niemców. Rozmawiałem z moimi towarzyszami niedoli, którzy opowiadali, że Rosjanie na terenie Torunia i Podgórza organizowali łapanki i zabierali kogo złapali. Zabierali też z mieszkań. W moim baraku byli tacy moi znajomi jak: Brzustkiewicz Adam zam. ul. Stroma 9/2, Grzeszkowiak Gertruda, Podkowski zam. Mickiewicza róg Konopnickiej, Klimek Franciszek, zam. Toruń ul. Mickiewicza 125/6, Zwiorek Franciszek, Błaszak Bronisław.

Ten ostatni był w tym czasie dyrektorem Narodowego Banku Polskiego na placu Rapackiego, w którym Rosjanie przetrzymywali zatrzymanych ludzi i zabrali ich wraz z całym personelem i dyrektorem.

Po dwóch tygodniach zorganizowali zbiórkę wszystkich Polaków. Powiedziano nam, że pójdziemy teraz wszyscy do pracy. Zostaliśmy wyprowadzeni z terenu obozu. Uformowano kilka kolumn strzeżonych przez żołnierzy radzieckich z bronią gotową do strzału z dwóch stron kolumny i tak wyprowadzono nas z Glinek do dworca Wschodniego. Na dworcu kolejowym stało kilka pociągów towarowych. Nas przyprowadzonych było kilka tysięcy, podkreślam, kilka tysięcy.
Ludzkie szczątki z wielką ostrożnością wydobywają m.in. Maciej Wojtasik i Dariusz Marciniak z Fundacji Pamięć. Niektórych pochowanych udało się zidentyfikować.Czytaj także: Drony i jasnowidze szukają Remigiusza Baczyńskiego

Osiedle na cmentarzysku w Toruniu. Już ponad tysiąc szkieletów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska