W piątek w Sądzie Okręgowym w Toruniu nie brakowało emocji. Zapadł wyrok w sprawie wydarzeń, do jakich doszło w Kończewicach 21 września 2014 roku. Wtedy to Wiesław S. śmiertelnie pchnął nożem Jarosława K.
Szarpanina przed domem
Wszystko zaczęło się niewinnie. Na werandzie z tyłu swojego domu siedziało małżeństwo K., wraz z grupą znajomych.
- Było około drugiej w nocy, gdy pies zaszczekał - mówi pani Małgorzata, wdowa po Jarosławie K. - Wyszłam zza domu i zobaczyłam trzech mężczyzn wchodzących na moją posesję, która nie była ogrodzona. Zawołałam męża i się wycofałam. Doszło do szarpaniny. Nie wiem, kto zaczął, bo ja byłam odwrócona. Zaczęłam odciągać męża za koszulkę. Mąż w pewnym momencie puścił również jednego z panów. Ten, który potem ugodził nożem mojego męża, stał z mojej lewej strony i cały czas wykrzykiwał, że go załatwi. Mąż odszedł z powrotem na werandę razem z jedną z moich koleżanek. Ja wróciłam do tych mężczyzn i kazałam im wynosić się z mojego terenu. Jeden z nich pokazał mi zadrapanie na nodze, twierdząc, że ugryzł go mój pies. Zadrapanie jak zadrapanie, nie wyglądało na ugryzienie psa. Mógł sobie to zrobić przechodząc np. przez płot. Miał także pretensje, że mąż podarł mu koszulkę. Powiedziałam, że jutro odkupię mu taką w lumpeksie. Wróciłam z powrotem na werandę, gdzie była jedna z koleżanek. Mąż zapalił papierosa, był zdenerwowany. Potem wyszedł z werandy przez dom na zewnątrz. Ja wyszłam za nim. Gdy byłam na tarasie usłyszałam słowa: Teraz jesteśmy na asfalcie, a nie na twojej posesji. Jak doszłam do drzewa, które mieści się na środku ogrodu, zobaczyłam wracającego męża, który trzymał się za szyję. Koleżanka krzyczała, by dzwonić na pogotowie, bo dostał nożem. Ja zaczęłam krzyczeć: Zabiliście mojego męża! - nie wiedząc, że ta rana jest śmiertelna. Ten morderca stał na drodze, a potem uciekał.
Tak przebieg wydarzeń widzi żona zabitego. Sąd Okręgowy w Toruniu na podstawie zgromadzonych dowodów widzi to inaczej.
Zdaniem sądu oskarżony stanął w obronie swojego kuzyna. Chciał uspokoić Jarosława K., którego śmiertelnie ranił nożem w szyję. Dlatego Wiesławowi S. złagodził karę, zaznaczając, że działał w obronie koniecznej.
- 21 września, działając z zamiarem ewentualnego pozbawienia życia Jarosława K., ugodził go nożem składanym w okolice nadobojczykową prawą - mówił sędzia Piotr Szadkowski. - Przy czym działanie było wynikiem podjęcia obrony koniecznej, odpierającej bezpośredni bezprawny zamach Jarosława K. na zdrowie Zbigniewa B., której granice oskarżony przekroczył, stosując środki obrony niewspółmierne do niebezpieczeństwa.
Będzie apelacja
Z takimi argumentami sądu nie zgadza się prokurator. Oskarżyciel chciał, by Wiesław S. spędził w więzieniu 12 lat.
- Oskarżenie nie jest przekonane tymi zgromadzonymi dowodami do tego, co sąd zechciał nam wyjaśnić, że jednak była to obrona konieczna - mówiła wczoraj prokurator Elżbieta Lipińska. - Podtrzymuję swoją ocenę tych dowodów, że był to atak nieusprawiedliwiony okolicznościami. Będę wnosiła o utrzymanie kwalifikacji zawartej w akcie oskarżenia.
Zaskarżenie wyroku, który nie jest prawomocny, zapowiada także Małgorzata K.
- Nie mogę zgodzić się z tym, że z mojego zamordowanego męża zrobiono agresora i napastnika - mówi.
Małgorzata K. zapowiada także pozew cywilny przeciw Wiesławowi S. Będzie domagała się 100 tysięcy złotych odszkodowania.
- Nie chodzi mi o te pieniądze - mówi. - Nawet gdybym je otrzymała, to i tak od razu przekażę fundacji na cele charytatywne. Sąd podkreślał, że ci trzej mężczyźni, którzy weszli wtedy na moją posesję, są prości i biedni. A co ja mam powiedzieć? Zostałam sama z trójką dzieci.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?