MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy czas na dziecko? Później

Małgorzata Oberlan
Na pierwszego malucha rodzice decydują się coraz później. Na drugiego - coraz rzadziej. O zastępowalności pokoleń nie ma mowy w Polsce od czasów sprzed transformacji ustrojowej. W naszym regionie trochę optymizmu czuć w Toruniu - jedynym dużym mieście z dodatnim przyrostem naturalnym.

Na pierwszego malucha rodzice decydują się coraz później. Na drugiego - coraz rzadziej. O zastępowalności pokoleń nie ma mowy w Polsce od czasów sprzed transformacji ustrojowej. W naszym regionie trochę optymizmu czuć w Toruniu - jedynym dużym mieście z dodatnim przyrostem naturalnym.

<!** Image 2 align=none alt="Image 197376" sub="W Bydgoszczy osiem publicznych żłobków dysponuje 848 miejscami, w Toruniu są trzy takie placówki z 279 miejscami. Na zdjęciu bydgoska „Muszelka” (nr 17). Listy rezerwowe w obu miastach są długie. [Fot. Tymon Markowski]">- Do czego mamy się spieszyć? - pytają Anna i Rafał, małżonkowie z trzyletnim stażem z Bydgoszczy. Ona ma 28 lat, on o rok więcej. Jeszcze mieszkają kątem u rodziny, ale myślą o kredycie na mieszkanie. Etat ma tylko Anna. - Mąż pracuje na umowy-zlecenia. Finansowo mamy kilka dobrych miesięcy w roku. Reszta to proza życia. Wiem, że zegar biologiczny mi tyka, ale najpierw musimy ustabilizować naszą sytuację, żeby odpowiedzialnie zdecydować się na dziecko - mówi bydgoszczanka.<!** reklama>

Mniej, później i z obawami

Suche dane są takie: o zastępowalności pokoleń (przyjmuje się, że ma miejsce, gdy kobieta urodzi 2,1 dziecka) w Polsce nie ma mowy od dawna. Wskaźnik ten osiągał wspomnianą wartość u progu transformacji ustrojowej, jednak od tego czasu bardzo spadł. Dla przykładu: w roku 2008 przyszło na świat aż o 25 proc. dzieci mniej niż w 1990 roku.

W ubiegłym roku przyrost naturalny w Polsce (różnica między liczbą urodzeń i zgonów) wyniósł 0,3 (w liczbach bezwzględnych 12915), w województwie kujawsko-pomorskim - 0,6 (1308). Smutno wygląda ujemny przyrost w Bydgoszczy: minus 0,9, a optymistyczniej w Toruniu: 0,8. Nad Brdą w zeszłym roku odnotowano 3251 urodzeń i 3559 zgonów. Nad Wisłą - 1969 urodzeń i 1812 zgonów. Tym samym Toruń okazał się jedynym miastem w regionie z przyrostem na plusie.

- Szału jednak nie ma. Rodzi się nas wciąż za mało, by mówić o korzystnym trendzie demograficznym - mówią w bydgoskim oddziale Głównego Urzędu Statystycznego.

Od czasów transformacji na urodzenie pierwszego dziecka Polki decydują się coraz później. W roku 1990 pierwiastka miała przeciętnie 23 lata. W 2008 roku - już 26 lat. I granica ta przesuwa się dalej. Najpierw Polki odwlekały decyzję o macierzyństwie w związku z przemianami ustrojowymi (niepewność sytuacji, bezrobocie, itd.). Później do tych obaw dołączyły przemiany kulturowe i obyczajowe.

Obawy o standard życia

Marta z Torunia ma 26 lat i wyższe wykształcenie. Jest zamężna. Pracuje w marketingu. Moment zostania rodzicami oboje z mężem jednak odsuwają.

- Chcemy mieć dziecko i zamierzamy się o nie starać w najbliższym czasie - zapewnia Marta. - Na razie ogranicza nas metraż i planujemy przeprowadzić się do większego mieszkania. Kiedy urządzimy się w nowym miejscu, będziemy realnie myśleć o dziecku. Istotnymi kwestiami są dla nas również finanse i stabilizacja zawodowa. Oboje z mężem mamy, co prawda, stałą pracę, więc nie blokuje to naszej decyzji o posiadaniu dziecka.

Czego się boimy? Że mając na głowie kredyt na 20 lat, nie zapewnimy dziecku tego wszystkiego, o czym by marzyło. Że nasze życie będzie bardziej przypominać wegetację od pierwszego do pierwszego. Że nie będzie nas stać na kursy, odpowiednie stymulowanie rozwoju dziecka, zajęcia dodatkowe, wycieczki. Dzisiaj możemy sobie pozwolić na całkiem wysoki standard życia. Obawiam się, że dziecko obniży go znacząco, jednak posiadanie potomstwa, mimo wszystko, jest dla nas priorytetem.

„Jeszcze się nie wybawiliśmy” - mówią dziś często 25-letni narzeczeni czy małżonkowie (to drugie rzadziej, bo i wiek zawierania małżeństw się przesuwa). Albo: „Nie dojrzeliśmy”, „Nie czujemy się przygotowani”, „Chcemy tę decyzję podjąć świadomie”. Coraz częściej wybieranym scenariuszem jest zadbanie o wykształcenie, zatrudnienie (najlepiej stabilne), zaplecze finansowe i dach nad głową.Wszystko to, co jeszcze młodym z przełomu lat 80. i 90. do założenia rodziny niezbędne nie było.

Przychodzi tata z wnioskiem...

Przyczyn odsuwania decyzji o macierzyństwie jest jednak zdecydowanie więcej. Jak pokazały niedawne badania rządowego Centrum Rozwoju Zasobów Ludzkich największy wpływ na decyzję o założeniu rodziny, a także jej późniejszy kształt, mają czynniki związane z funkcjonowaniem rynku pracy i sytuacją ekonomiczną gospodarstw domowych.

Wśród głównych argumentów, przemawiających za odkładaniem w czasie decyzji o powiększeniu rodziny, wymienia się zbyt niskie zarobki i niepewność zatrudnienia.

Młode małżeństwa mają także obawy z powodu braku wsparcia instytucjonalnego w opiece nad dziećmi ze strony państwa oraz pomocy ze strony rodziców. - Moi rodzice jeszcze pracują, nie mam więc powodu oczekiwać, że będą zajmowali się moim synem czy córką - mówi szczerze Anita, 27-latka z Torunia.

W jej mieście są tylko trzy publiczne żłobki, dysponujące łącznie 279 miejscami. Pobyt 127 kolejnych dzieci miasto dofinansowuje w prywatnych placówkach. W publicznych jest jednak taniej.

- Za siedmiogodzinny pobyt dziecka rodzic płaci 269 zł miesięcznie (razem z wyżywieniem), za dziesięciogodzinny - 310 zł. W tym roku mogliśmy przyjąć 38 dzieci. Kandydatów mieliśmy 114 - zdradzają nam pracownicy Żłobka nr 2 przy ul. Bażyńskich. - Coraz częściej jest chyba tak, że mama idzie na porodówkę, a już następnego dnia tata przychodzi do nas z wnioskiem. A to dlatego, że jednym z głównych kryteriów jest termin złożenia podania.

W Bydgoszczy jest osiem żłobków miejskich. - Mamy w nich obecnie 848 miejsc - informuje Danuta Plewacka z Zespołu Żłobków Miejskich w Bydgoszczy. Tajemnicą poliszynela jest, że na listach rezerwowych znajduje sie podobna liczba dzieci.

Kto zostanie odprawiony z kwitkiem ze żłobka publicznego, może próbować w prywatnym. Tu jednak zapłaci więcej. - 400 złotych miesięcznie z dotacją miasta i 500 złotych bez niej - wylicza Maria Kozłowska, dyrektorka prywatnej placówki „Delfinek Mini” przy ul. Bukowej w Toruniu, która otworzyła właśnie filię na lewobrzeżu (bez dotacji).

Zawsze też zostaje niania. Ta, w zależności od wieku dziecka i liczby godzin opieki, poprosi od 500 do 1000 złotych.

Urodzę i co dalej?

Osobną, bardzo istotną, kwestią pozostaje podejście pracodawców do matek. - Najpierw przez dwa lata musiałam odpowiadać na niby żartobliwe pytanie o to, czy czasem nie jestem w ciąży. Potem, po powrocie z urlopu macierzyńskiego, pytano mnie o to, ile razy będę brała „opiekę” na dziecko - wspomina Karolina, 29-letnia bydgoszczanka, pracująca w prywatnej firmie.

O dziesiątkach (uzasadnionych) obaw kobiet doskonale wiedzą na przykład inspektorzy pracy. Zapewniają, że skargi matek zdarzają się rzadko (prawdopodobnie kobiety się boją), ale pytania - bardzo często.

- I to zarówno ze strony przyszłych czy obecnych mam, jak i pań kadrowych z różnych firm - podkreśla Katarzyna Pietraszak, rzeczniczka Okręgowego Inspektoratu Pracy w Bydgoszczy. - Pytają o zasady korzystania i wymiar urlopów macierzyńskiego i wychowawczego, ochronę kobiet w ciąży i przebywających na urlopie macierzyńskim, możliwość zwolnienia ich z pracy, prawo do przerw na karmienie dziecka.

Cały czas takie pytania zadają prawie wyłącznie kobiety. Mężczyźni - wyjątkowo.

Ciemna liczba emigracyjna

Nie wiadomo dokładnie, ile, ale spora grupa kobiet z Kujawsko-Pomorskiego, podobnie jak mieszkanki innych regionów, zdecydowała się na potomstwo, ale... nie u nas.

W 2010 roku Polki urodziły w Wielkiej Brytanii prawie 20 tysięcy dzieci. Na każdą z nich przypada ich dwukrotnie więcej niż w kraju. Powody? Proste. Wyższy standard życia i większe „benefity”, czyli zasiłki. Polki wyprzedziły Pakistanki, Hinduski, Banglijki, Nigeryjki, Somalijki, Połodniowoafrykanki, Ghanijki i Lankijki.

Te dane świadczą o tym, że Polki chcą mieć więcej dzieci, ale coś skutecznie zniechęca je do ich posiadania. Polityka państwa?


Warto wiedzieć

Samo becikowe to zdecydowanie za mało...

W ubiegłym roku w Bydgoszczy 3303 matki dostały rządowe becikowe (po 1000 zł), a 1675 - miejskie (także 1000 zł). W tym roku miejskich „becików” pewnie będzie mniej, bo radni zdecydowali, że mogą liczyć na nie tylko najbiedniejsi. Obniżyli próg dochodowy z 1080 na 504 zł miesięcznie na osobę.

Dla porównania: w 2007 roku w Bydgoszczy becikowe rządowe wypłacono 3479 rodzicom, a miejskie - 2491. Przyrost naturalny w Bydgoszczy jest ujemny. W zeszłym roku wyniósł: minus 0,9.

W Toruniu w zeszłym roku wypłacono rządowe becikowe 1976 matkom. Miejskiego nie ma.

Dla porównania: w 2007 roku takie świadczenie wypłacono 2027 osobom. Przyrost naturalny w mieście jest dodatni. W zeszłym roku wyniósł: 0,8.

Samo becikowe na pewno nie jest żadną zachętą do powiększania rodziny. Najwyżej w przypadkach skrajnej biedy czy patologii. Ważne są cały system instytucjonalnej opieki i sytuacja na rynku pracy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: W Polsce przybywa pracowników z Ameryki Południowej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska