Kultura wysoka na średnim poziomie

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/pociznicka_joanna.jpg" >Pracownicy toruńskich jednostek kulturalnych wpadli w popłoch. Powodem są ostre cięcia miejskich dotacji.

Lęk jest uzasadniony - dyrektorzy otrzymają o kilkadziesiąt, a czasem nawet o kilkaset tysięcy złotych mniej niż mieli dostać.

Powodem jest kryzys i co tu kryć, miejskie zadłużenie. Władze robią więc wszystko, żeby dziurę załatać. Obetną trochę tu, trochę tam i już można mówić, że toruński ratusz w ciężkich czasach radzi sobie doskonale. Ale czy ktoś zapytał dyrektora placówki X lub Y, czy również daje sobie radę?

<!** reklama>Nie ma co przytaczać konkretnych przykładów, warto jednak prześledzić problem w ogóle. Dyrektor placówki kulturalnej X dysponuje określonym budżetem. Jego lwia część to dotacja podmiotowa - ta idzie przeważnie na płace i świadczenia. Reszta to kwestia wypracowania - środki można zdobyć z biletów lub z działalności innej. Życie pokazuje jednak, że to właśnie ta „inna” działalność trzyma przy życiu toruńską kulturę.

Dyrektor X, który docelowo powinien kulturę krzewić i propagować, każdego dnia musi główkować. Na czym można zarobić, co sprzedać, żeby tych pieniędzy było więcej. Może zabrać parking pracownikom, a w zamian go wynająć? Z których imprez zrezygnować, a na których da się zarobić?

Niestety, z powodu cięć w budżecie to właśnie nad tym zastanawiają się dyrektorzy największych jednostek kulturalnych, a nie nad misją, którą mają nieść. Łatwego kawałka chleba nie mają także artyści - obniżone wynagrodzenia, niekiedy praca za darmo. Czy w takich warunkach może rosnąć motywacja do pracy?

Efekt tego jest taki, że zamiast kultury wysokiej mamy co najwyżej średnią, a drożejące bilety dodatkowo zniechęcają do jej konsumowania.