Ile już słów na papier i do sieci wylano na temat krwawych banerów prolajferów? Tysiące. Zdjęcia rozczłonkowanych ciał tymczasem cały czas eksponowane są przed szpitalem na Bielanach w Toruniu. Organizatorzy niedzielnych demonstracji, czyli działacze Fundacji Rodzina i Życia, czują się pewnie. Zapowiadają, że demonstrować pod lecznicą nie przestaną.
Oczywiście, dziś chodzi im też o wywieranie presji politycznej. Skrajnie prawicowe środowisko wprost mówi o tym, że zostało zdradzone przez polityków PiS, które nie poparło ich starań o wprowadzenie zakazu aborcji. Dlaczego jednak taka forma nacisku ma burzyć spokój publiczny? Dlaczego lecznica, w której kobiety rodzą, ale i ronią dzieci, ma być poprzez krzyczące hasła nazywana „mordercą dzieci”? Dlaczego krwawe banery oglądać mają przechodnie, też dzieci?
Przestrzeń publiczna jest wspólną własnością. Eksponowanie w niej wspomnianych zdjęć burzy porządek i wyczerpuje znamiona wykroczenia - zaznaczył warszawski sąd. Ciekawe, jak zachowałby się toruński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?