MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Raport z deprechy i halunów

Redakcja
Nie trzeba być literatem, aby publikować poczytne relacje z eksperymentów ze środkami odurzającymi. Książki się nie wyda, ale można zaistnieć na internetowym forum, propagującym narkotyki i jeszcze dostać nagrodę od wydawnictwa... okultystycznego. Młodzież opanowała moda na pisanie trip raportów.

Nie trzeba być literatem, aby publikować poczytne relacje z eksperymentów ze środkami odurzającymi. Książki się nie wyda, ale można zaistnieć na internetowym forum, propagującym narkotyki i jeszcze dostać nagrodę od wydawnictwa... okultystycznego. Młodzież opanowała moda na pisanie trip raportów.

<!** Image 2 align=none alt="Image 183937" sub="Wielu młodych ludzi na własne życzenie i dla przyjemności łyka rozmaite tabletki i płyny, by dać się im sponiewierać, niewiele później pamiętając. Mają przywidzenia, torsje, cierpią
na ból głowy i żołądka, niektórzy tracą przytomność. Mało tego, potem chwalą się swoim odlotem na forach internetowych. /Fot. Thinkstock">Trip to z angielskiego podróż. W czasach hippisowskich słowem tym przyjęto nazywać stany, których doświadczano pod wpływem halucynogenów. Za prekursora mody na odlot uważany jest zmarły w 1996 r. Timothy Leary, profesor psychologii na Harvardzie, propagator LSD, postać kontrowersyjna, owiana legendą.<!** reklama>

Mój pierwszy odlot

Wątpliwe, by poglądy „odlotowego” profesora znane były współczesnym nastoletnim narkomanom, dryfującym po Internecie. Niemniej moda na odmienne stany świadomości dzięki Internetowi powróciła z niesamowitą siłą, wciągając nawet 15-letnie dzieci, które z przejęciem dzielą się w sieci wrażeniami ze swojej pierwszej halucynacji.

Niejaka Izka na jednym z forów pisze o swoim „pierwszym razie” z pewnym środkiem wziewnym: „Mam 15 lat, ćpam od 3 lat z przerwami. Fajny odlot był. Ludzie mieli żółte twarze. Woda tak dziwnie falowała (...) Eksperyment był udany” - podsumowuje nastolatka.

Takich jak ona są w Internecie tysiące. Nazywają siebie hajkami (od ang. high - odlot) albo narkonautami. Przekonują, że zależy im na poszerzeniu świadomości i przeżyciu czegoś niezwykłego. W tym celu biorą wszystko - tzw. narkotyki tradycyjne, ale też całą gamę innych chemikaliów, głównie znane powszechnie farmaceutyki, które można kupić bez recepty.

Polskojęzyczne serwisy i fora, propagujące zażywanie środków psychoaktywnych (od heroiny po ogólnodostępne tabletki), zachęcają do opisywania swoich doświadczeń z narkotykami, twierdząc przy tym, że opisy te mają cel edukacyjno-naukowy. Za ich prawdziwość i efekty eksperymentów nie biorą odpowiedzialności.

Jedna z takich stron wiosną ub.r. ogłosiła konkurs z nagrodami na najlepszy trip raport miesiąca, wyjaśniając, że redakcji serwisu nie chodzi o nakłanianie do zażywania substancji psychoaktywnych, lecz o zapewnienie wymiany informacji pomiędzy osobami zainteresowanymi. Czemu taka wymiana miałaby służyć? Tego już się nie dowiemy.

Jest za to szczegółowy instruktaż pt. „Jak napisać poprawny raport?”. Ma tam być opis nastroju osoby zażywającej przed przyjęciem środka, miejsce i okoliczności zażycia, dawkowanie, wiek i doświadczenie eksperymentatora. Na stronie znajduje się szczegółowy spis substancji odurzających, podzielonych na trzy działy: chemia, natura, apteka.

W ostatnim z nich wymienia się substancje narkotyczne, znajdujące się w ogólnodostępnych lekach, również tych bez recepty. Podane są nazwy chemiczne i handlowe. Mamy też rady typu, ile czego przedawkować, by doznać sensacji.

- Wszystko to robi przygnębiające wrażenie. Dla kogoś dorosłego nie będzie to atrakcyjne, ale młodego człowieka, który szuka nowych doznań i wyjątkowości w życiu, może skusić i wpędzić w uzależnienie - nie ma złudzeń profesor Krystyna Szafraniec, socjolog z UMK w Toruniu, autorka raportu „Młodzi 2011”.

Okultyści witają narkonautów

W kwietniu 2011 r. wspomniany wcześniej serwis chwalił się, że ma już półtora tysiąca raportów, że pomysł organizowania konkursów wypalił. Aktualnie trwa jego druga edycja. Nagrody w konkursie funduje wydawnictwo okultystyczne, do którego link znajduje się na stronie. Symbole i grafiki zamieszczone w witrynie wydawnictwa, a kojarzące się z satanizmem, nie pozostawiają złudzeń co do tego, w jakim miejscu się znajdujemy. Z łatwością może tu również trafić każdy nastoletni zjadacz tabletek przeciwkaszlowych i jeśli nie dostał jeszcze książki w ramach konkursu, to może ją sobie kupić. Coś z dziedziny magii, psychodelii, ezoteryki, spirytyzmu itd. Wydawca chwali się sześcioma seriami wydawniczymi. Prezentuje w nich „dokonania badaczy odmiennych stanów wiadomości”, „dzieła znawców inicjacji i wizjonerów psyche”, „najwybitniejsze owoce zachodniej tradycji ezoterycznej”, itp.

Branża okultystyczna to zresztą niejedyna grupa zainteresowana raportami z odurzania się. Na jednym z popularnych forów, będących zaskakująco bogatym kompendium wiedzy na temat zażywania i wytwarzania narkotyków, znajdujemy reklamę internetowego sklepu z dopalaczami, którymi handlowanie w Polsce jest zakazany. Reklama jest kolorowa i duża, trudno ją przeoczyć. Po jej otwarciu ukazuje się spis substancji psychoaktywnych wraz z cenami.

Niektóre opisy narkotykowych odjazdów czyta się z niedowierzaniem. Pewien 17-letni internauta daje na przykład obszerną relację swojej „przygody” z pewnym środkiem przeciwzapalnym, stosowanym, m.in., w zapaleniach pochwy (jego potoczna nazwa używana przez młodzież - cipacz). Pisze, że trochę się krępował, ale w sumie bez problemów kupił lekarstwo w aptece. Pani farmaceutka nawet się do niego uśmiechnęła. Potem młodzian dzieli się wrażeniami z pierwszych w życiu wizji. Widzi węże, kościotrupy, ludzi jedzących zwłoki, pioruny. „W końcu doznałem halucynacji!” - oznajmia w tonie euforii, zwierzając się, że od dawna o tym marzył.

- Nie ma instrumentów prawnych, które zakazałyby działalności tego typu serwisom. Działają one na całym świecie. W dodatku serwery umieszczone są poza granicami Polski. Zwracaliśmy się kiedyś do prokuratury w sprawie serwisu internetowego, poświęconego hodowli marihuany i otrzymaliśmy odpowiedź, że nie ma tu znamion przestępstwa - mówi Michał Kidawa z Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii. Od kilku lat monitoruje tego typu serwisy w poszukiwaniu zagrożeń i niepokojących tendencji. Przyznaje, że niektóre z nich mocno się w ostatnim czasie rozbudowały. Można się domyślać, że zostały dofinansowane przez reklamodawców, którym zależy na rozwoju branży narkotykowej.

- Za tym zawsze będą stali ludzie, którym zależy na zysku. Nie wiadomo jednak, jak ich działalność ograniczyć. Kiedyś nasza organizacja zwróciła się do Ministerstwa Sprawiedliwości z prośbą o interpretację prawną. Pytaliśmy, jakie zachowania w handlu są propagowaniem narkotyków. Mimo drugiego pisma nie dostaliśmy odpowiedzi - mówi Robert Rejniak, psychoterapeuta uzależnień, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Zapobiegania Narkomanii.

Najlepsze raporty są eksponowane na głównej stronie jednego z serwisów. Niedawno można było tam przeczytać opis zbiorowego odlotu grupki młodzieży, do jakiego doszło latem 2011 r. niedaleko zamku w Olsztynie. Lektura prowadzi nas przez kilkanaście godzin doświadczeń młodych ludzi obojga płci, którzy na własne życzenie i dla przyjemności łykają rozmaite tabletki i płyny, by dać się im sponiewierać, niewiele później pamiętając. Mają przywidzenia, torsje, cierpią na ból głowy i żołądka, niektórzy tracą przytomność. Są tak odurzeni, że nie potrafią rozbić namiotów. Ale wszystkim bardzo się to podoba.

Mózg się przegrzewa

- Mamy tu do czynienia z nową manierą społeczną, która polega na tym, że dzięki rozwojowi technologii komunikacyjnych objawiamy światu różne prawdy o sobie. To jest ekshibicjonizm. Niestety, przekroczyliśmy granicę między tym, co intymne a tym, co publiczne - mówi Jacek Kurzępa, socjolog młodzieży.

Autorka raportu o tripowym „zlocie” w Olsztynie tak pisze pod koniec przydługiej relacji: „Nie wiem, czy to było dzisiaj, czy wczoraj, czy może tydzień temu. Mózg się powoli przegrzewa. Ktoś biega nago i krzyczy, że jest Bogiem, ktoś inny szuka majtek, ja szukam miejsca, żeby zniknąć”.

Niewykluczone, że w którejś z tur konkursu raport został zauważony przez okultystów i nagrodzony książką, na przykład pt. „Doświadczenie psychodeliczne”.


Fakty

Reklamują dopalacze

Absurdalnych informacji dostarcza regulamin sklepu z dopalaczami, który ma reklamę na jednym z serwisów, zamieszczających trip raporty. Otóż oferowane przez sklep produkty „nie mogą być konsumowane przez człowieka”, nikt też nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne szkody i roszczenia „związane z jego asortymentem”. Mimo to wiele z tych środków znajdziemy w publikowanych w serwisie raportach, pisanych przez młodych ludzi. Opisując swoje doznania internauci robią sprzedawcom dopalaczy dodatkową reklamę kosztem własnego zdrowia. I to za darmo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska