Nie do końca rozumiem, co chcą w ten sposób osiągnąć. Zatrzymując sześciolatki w przedszkolach, zyskują dodatkowy rok względnego spokoju, bez odrabiania lekcji i nauki czytania. Tym samym jednak spychają swoje dzieci na rówieśniczy margines, bo większość ich kolegów jednak obowiązek szkolny realizować będzie. Czy warto to robić?
Analizując stan przygotowania toruńskich podstawówek na przyjęcie sześciolatków, dochodzę do wniosku, że jest nieźle. Miasto ma harmonogram niezbędnych zakupów, które trzeba zrobić, nim we wrześniu odezwie się pierwszy dzwonek. Dobrze wiadomo też, co trzeba jeszcze naprawić czy zmienić. I są na to pieniądze.
Obecność 6-latków w podstawówkach nie będzie jednak taką sielanką. W wielu szkołach na pewno zmieni się organizacja pracy i zaczną one funkcjonować w systemie zmianowym. Niewykluczone, że świetlice (już dziś w wielu placówkach mocno przepełnione) staną się za małe.
Kolejny problem to zalecenie ministerstwa edukacji, by klasy pierwsze liczyły maksymalnie 25 dzieci. To może być bardzo trudne do wykonania.
I jeszcze jedno, bardzo ważne w coraz mniej stabilnym oświatowym świecie. Wraz z 6-latkami do szkół podstawowych przyjdzie praca. Tysiąc nowych dzieci będzie potrzebować nauczycieli, opiekunów w świetlicach, logopedów i pedagogów. Niewykluczone więc, że szkoły zamiast zwalniać, zaczną zatrudniać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
