Tu mówi diabeł...

Nie powie mi o tym jednak poseł Mularczyk, który został obsadzony - przez prezesa - w roli nawołującego do natychmiastowego odzyskania od strony niemieckiej odszkodowania w wysokości adekwatnej do naszych krzywd i zniszczeń. Powodzenie jego misji jest jeszcze mniej prawdopodobne niż to, że moja 90-letnia ciotka Wiktoria wynegocjuje z gangiem pruszkowskim comiesięczną, 500-złotową dopłatę do swojej emerytury.

Nigdy nie obarczyłbym takim zadaniem mojej lewicującej cioci, która już od roku bojkotuje rządową telewizję i na znak protestu nie ogląda nawet emitowanego w niej tureckiego serialu - zastanawia się jedynie, kogo bardziej nie lubi, Erdogana czy Kaczyńskiego… A wracając, jak mówią Francuzi, do naszych baranów, czyli parlamentarzysty Mularczyka. Temat reparacji wojennych to kolejny etap walki rządzących z ulicą, a tym bardziej z zagranicą. Nie chodzi tu o pieniądze, ale o to, abyśmy uwierzyli, że dawno już jako kraj bylibyśmy drugą i lepszą Szwajcarią, gdyby nie otaczający nas zewsząd, z paroma wyjątkami, wrogowie.

Właściwie to nasza obecność w UE - jak widać- stała się już kompletnie bezsensowna, a nawet szkodliwa dla samodzielnie myślących obywateli. Trzeba było dobrej zmiany, abyśmy przejrzeli na oczy, wstali z kolan i po prostu wyszli, a Tusk, jako ten ostatni, niech zgasi światło, a zresztą po co, skoro i tak będzie siedział.

Mogę się, oczywiście, jako obywatel gorszego sortu mylić, ale gdy słyszę Jarosława Kaczyńskiego, oznajmiającego w Radiu Maryja: „Jesteśmy rzeczywiście ostatni, ale to nie oznacza, że nasza twierdza zostanie zdobyta. Musimy jej bronić dla Polski, dla Polaków i dla Europy, po prostu dla ludzkości. Nie chcę wchodzić w nieswoją rolę, no, ale szatan chodzi po świecie”, to zdaje mi się, że rychłe spotkanie diabłów ze znaczkiem PiS-u w klapie jest bardziej prawdopodobne niż załatwienie ruszenia z miejsca reparacji wojennych.

ZOBACZ TAKŻE:
Skutki ulewy w Toruniu. Materiały nadesłane przez Czytelników

NowosciTorun