Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z wiosłem w świat

Artur Olewiński
Artur Olewiński
Rozmowa z MICHAŁEM SŁOMĄ, wioślarzem AZS UMK Energa, reprezentantem Polski w nadchodzących igrzyskach w Londynie.

Rozmowa z MICHAŁEM SŁOMĄ, wioślarzem AZS UMK Energa, reprezentantem Polski w nadchodzących igrzyskach w Londynie.

<!** Image 2 align=right alt="Image 190448" sub="Michał Słoma (na zdjęciu z żoną Dorotą podczas pobytu w Jerozolimie): - Marzą mi się Hawaje... [Fot. archiwum]">W Pana przypadku podróże związane są pewnie z wioślarstwem...

Tak, zawody i zgrupowania bardzo często odbywają się za granicą. Wiadomo, że na zawodach zwiedzamy wyłącznie tor, choć staramy się znaleźć takie popołudnie przed startami, żeby nie myśleć wyłącznie o sporcie. Wtedy zdarzają się chwile na zwiedzanie.

Które miejsce utkwiło Panu w pamięci najbardziej?

Japonia, kraj tak bardzo odmienny od naszego - inna mentalność, przyzwyczajenia i priorytety, nie mówiąc już o krajobrazie i klimacie. Oprócz tego Szwajcaria. Byłem w Lucernie i Genewie. To ostatnie miasto to przede wszystkim banki, za to Lucerna jest naprawdę śliczna, wielokulturowa i do tego od kilku dni dobrze mi się kojarzy pod względem sportowym. Śliczne miejsce położone między górami, na których zalega jeszcze śnieg, z bardzo czystym jeziorem, z alpejskim klimatem i niezniszczoną od setek lat architekturą.<!** reklama>

Zdarza się Panu oglądać te miejsca z trochę innej perspektywy, z łodzi?

Po raz kolejny przywołam Lucernę - tam nad jeziorem rozpościerają się wzgórza z pastwiskami, na których wypasane są krowy z charakterystycznymi dzwonkami na szyi. Byłem też kiedyś na zawodach w Henley. To królewskie regaty, podczas których na całym dystansie na brzegu siedzą ludzie w kapeluszach z postawionymi obok koszami piknikowymi. Piją szampana i kibicują. Obok, na granicy toru płyną inni kibice w małych łódeczkach, można ich prawie dotknąć. Widać po tym, że Anglia to kolebka wioślarstwa.

Sportowcy zwykle opowiadają, że ich wyjazdy to niemal wyłącznie praca.

I nic w tym dziwnego. Sam w tym roku byłem po raz jedenasty na zgrupowaniu w Portugalii. Trenuje się tam przyjemnie, bo jest ciepło, ale wszystko może się znudzić. To prawda, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. To sformułowanie sportowiec rozumie doskonale, spędzając dwieście dni w roku poza domem. Pierwszy, drugi, trzeci dzień cieszę się na zmianę miejsca, ale później jestem tak zmęczony treningami, że czas spędzam w pokoju hotelowym, nie ma czasu na zwiedzanie, nie mówiąc już o jakichś imprezach i rozrywkach.

Jak żona reaguje na taki tryb życia?

Jest jej ciężko. Niełatwo jej samej wychowywać dziecko, zajmować się domem i do tego pracować. Decyzja o karierze sportowej była wspólna. Po kolejnych sezonach rozmawiamy i dyskutujemy, czy będę to robił dalej, czy jest sens. W ubiegłym roku postanowiliśmy spróbować i opłaciło się. Mam w żonie duże wsparcie, bez niej by się nie udało.

Macie jakieś wymarzone wakacje?

Od kilku lat nigdzie nie byliśmy, ale - jeśli się uda - to może Turcja albo Barcelona, a może zwiedzanie Polski. Chcę, żeby Dorota zdecydowała. Marzą mi się Hawaje, ale żeby tam pojechać, musiałbym chyba w Londynie zdobyć złoty medal.

Trzymamy kciuki. Angielska pogoda Panu odpowiada?

Startowałem tam dwa razy, z dobrymi wynikami. Jeśli tendencja by się utrzymała, to wychodziłoby, że zajmę teraz trzecie miejsce. Wspomnienia z Londynu mam dobre i oby takimi pozostały. Na pewno medalu nie przyćmi nawet najgorszy londyński deszcz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska