Zobacz wideo: Czy grozi nam trzecia fala pandemii koronawirusa?
Zabójstwo Mariusza K. w Toruniu. Wieczór w agencji towarzyskiej
Jak wszyscy inni lokatorzy, Mariusz K. mieszkał przy ulicy Kozackiej od niedawna. Prawie 25 lat temu stały tam budynki, które dopiero niedawno oddano do użytku. Lokatorzy jeszcze nie bardzo się znali. Mariusz K. mieszkał sam w lokalu na 4 piętrze. 13 listopada wieczorem w swoim mieszkaniu omawiał interesy ze wspólnikami. Z kilkoma mężczyznami oglądał ubrania przeznaczone do sprzedaży. Potem bawił się w kilku nocnych, toruńskich klubach. Ostatni raz był widziany żywy w jednej z toruńskich agencji towarzyskich.
32-latek jeździł srebrnym mercedesem klasy S. To właśnie nim przyjechał w tę listopadową noc około godziny 2 na osiedlowy parking. Tu musieli czekać na niego zabójcy. 32-latek zdążył wysiąść z auta, przejść kilka kroków w stronę swojej klatki schodowej i wtedy padły strzały.
Strzały przy Kozackiej. Dwie kule w plecach
Mężczyzna zaczął uciekać. Świadczyły o tym ślady krwi i dwie kule, które znaleziono w jego plecach. Trafiony został jeszcze 6 innymi. Jeden pocisk utkwił również w ścianie pobliskiego budynku. Wystrzelone zostały z dwóch różnych egzemplarzy broni.
- Myślałem, że dzieciaki strzelają z petard. Tutaj to normalne nawet w nocy - tłumaczył wówczas jeden z mężczyzn.
Mówił, że się obudził, ale nawet nie wstawał. Podobnie twierdzili inni. Prowadzący śledztwo uzyskali tylko informację o dwóch mężczyznach uciekających w nocy z osiedla w kierunku ulicy Grudziądzkiej. Między innymi proszeni byli o pomoc taksówkarze, ale oni również nie pomogli w zatrzymaniu być może sprawców zabójstwa.
Czytaj także
Mariusz K. był dobrze znany włocławskiej i lipnowskiej policji. W mieszkaniu przy Kozackiej znaleziono pistolety i amunicję schowane za wanną w łazience. W kuchni ukryto także sporo ówczesnych marek niemieckich. Była tam też torba z dresem, kominiarką i rękawiczkami.
Interesy nie zawsze legalne
Mieszkaniec Lipna siedział za kradzieże. W połowie lat 90. ubiegłego wieku miał połowę udziałów w jednym z włocławskich klubów nocnych. Siedział też na ławie włocławskiego Sądu Wojewódzkiego w procesie w sprawie najazdu na jeden z podwłocławskich hoteli
Był wśród atakujących. Doszło wówczas do częściowego zdemolowania lokalu, wywiązała się walka, padły również strzały. Mówiło się wówczas, że Mariusz W. pojechali tam, by wziąć odwet za wcześniejsze zdemolowanie Lokalu należącego częściowo do niego.
Jego znajomi, z którymi rozmawialiśmy po tym zabójstwie twierdzili, że tej śmierci nie można wiązać z tamtymi wydarzeniami, bo sprawa została już załatwiona. Mówili również, że na pewno nie handlował bronią i narkotykami, choć przyznawali, że nie zawsze zajmował się legalnymi interesami. Ale bez względu na to, co robił, nie zasługiwał na taki koniec.
Polecamy
Znicze na parkingu
Znajomi zastrzelonego mieszkańca Lipna dzień po śmierci ustawili na osiedlowym parkingu znicze i kwiaty. Były tam przez kilka dni. Szczególnie wieczorem przyjeżdżały na parking różnie auta z rejestracjami również spoza Torunia i dokładano nowe świeczki. Po kilkunastu dniach miejsce to zostało uprzątnięte.
Koledzy zamordowanego zapowiadali, że pójdą nawet do jasnowidza, żeby znaleźć sprawcę. Czy to im się udało? Być może sami znaleźli winnego. Jeżeli nawet tak się stało, to nigdy nie poinformowali o tym prowadzących postępowanie, ponieważ po kilku miesiącach śledztwo w tej sprawie zostało umorzone. Z powodu niewykrycia sprawców. I tak jest do dziś.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?